Przypomnijmy. Według "Gazety Wyborczej", Martyna Wojciechowska, dyrektor biura komunikacji w Narodowym Banku Polskim dostaje miesięczne 65 tys. zł. OKO.press twierdzi, że oprócz pensji z NBP ma też dostawać 11 tys. zł z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, co w sumie daje 76 tys. złotych miesięcznie. Z kolei Kamila Sukiennik miała znaleźć się w NBP wbrew dyrektywie Unii Europejskiej.
Prezes Adam Glapiński odniósł się dziś do tych zarzutów w czasie środowej konferencji po zakończeniu posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej.
Czepiono się dwóch pań dyrektor z nieznanych mi powodów. To brutalne, prymitywne, seksistowskie pastwienie się nad dwoma matkami, nad ich dziećmi, nad ich rodzinami
- podkreślił Glapiński [cytat dosłowny - red.]
Prezes NBP stwierdził, że "prywatnie w Warszawie wszyscy są zbulwersowani tą sprawą". Przypomniał też, że połowa dyrektorów pracujących w NBP, to kobiety.
Glapiński przyznał jednak, że Wojciechowska znajduje się w gronie 14 spośród 26 dyrektorów zatrudnionych w NBP, którzy zarabiają na podobnym poziomie. Ile dokładnie? Tego prezes Narodowego Banku Polskiego już nie zdradził.
Glapiński odniósł się też do planów posłów Platformy Obywatelskiej, którzy zamierzają złożyć w Sejmie projekt ustawy, dzięki której wynagrodzenia w NBP byłyby całkowicie jawne. Zgodnie ze słowami wicemarszałek Sejmu Beaty Mazurek Prawo i Sprawiedliwość również poprze tę ustawę.
"Ustawę o jawności wynagrodzeń podpiszę obydwiema rękoma. Ale potrzebuję tej ustawy" - podkreślił Glapiński. "Mam gotową listę 3 300 pracowników NBP oraz ich wynagrodzeń. Mogę je ujawnić, ale obecnie nie pozwala mi na to prawo" - dodał.
Jednym z polityków, który domaga się jawności wynagrodzeń w NBP jest Jarosław Gowin. Zapytany o wypowiedzi Gowina prezes Adam Glapiński stwierdził, że NBP i rząd to dwie odrębne instytucje, które nie powinny komentować swoich działań.
"Pan Gowin powinien dwa razy wziąć głęboki oddech, a jeśli to nie pomoże, to zimny prysznic i nie wypowiadać się w tym temacie" - powiedział Glapiński.
O zarobki w NBP kilka dni temu pytał także senator Prawa i Sprawiedliwości Jan Maria Jackowski. Dziś, po zakończeniu konferencji w NBP stwierdził on, że nie usłyszał odpowiedzi na swoje pytania. "Może nieuważnie słuchał" - skwitował to Adam Glapiński.
Zapytany o aferę KNF i jej wpływ na wiarygodność NBP i stabilność polskich finansów, Glapiński stwierdził, że te "plotki" nikogo poza Polską nie obchodzą.
Stwierdził też, że kontrola Najwyższej Izby Kontroli w NBP (właśnie się rozpoczęła) to standardowa procedura, która nie ma żadnego związku z ostatnimi wydarzeniami. "Zawsze jest u nas jakiś kontroler z NIK. Nie ma żadnych tajnych szaf, które NIK może otworzyć" - mówił.
Adam Glapiński dodał, że Narodowy Bank Polski co roku poddawany jest audytowi przez jedną z czterech największych firm audytorskich.
Prezes NBP wyklucza podanie się do dymisji, a pytanie o sympatyzowanie z Prawem i Sprawiedliwością skwitował słowami: "Ostatni raz byłem w partii w latach 90-tych".