Brytyjskim politykom może wydawać się, że mają dużo czasu na dyskusje o brexicie, ale ci, którzy prowadzą na Wyspach biznes, na taki luksus nie mogą sobie pozwolić. Widmo przecięcia więzów Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej przeraża, jeszcze straszliwsze wydaje się być ryzyko tak zwanego twardego brexitu, ale i tak najgorsza jest niepewność. A to właśnie serwują wszystkim politycy.
Biznes więc szykuje się na różne scenariusze, a często rozwiązaniem najłatwiejszym, a może najbezpieczniejszym, okazuje się być uprzedzająca ucieczka z Wielkiej Brytanii. Tuż przed drugą upokarzającą przegraną Theresy May w głosowaniu nad umową brexitową pojawił się raport pokazujący skalę odpływu pieniędzy z Londynu. Think thank New Financial szacuje - i są to ostrożne szacunki - że banki, fundusze i firmy ubezpieczeniowe przeniosły poza Wielką Brytanię aktywa o łącznej wartości 900 miliardów funtów.
To, co Brytyjczycy odczuwają bezpośrednio, to reakcje firm motoryzacyjnych. Zamykanie lub przenoszenie produkcji samochodów oznacza likwidację tysięcy miejsc pracy. W styczniu Jaguar Land Rover ogłosił, że zwolni 4,5 tys. osób, między innymi z powodu niepewności związanej z brexitem właśnie. W ubiegłym roku firma ta zwolniła już 1000 tymczasowych pracowników.
Po Jaguarze, w lutym, Nissan zrezygnował z planów produkcji następnej generacji modelu X-Trail w największej brytyjskiej fabryce samochodów w Sunderland. Także i on uzasadniał decyzję o porzuceniu inwestycji brexitową niepewnością.
Do tego doszła Honda, która zapowiedziała, że za dwa lata zamknie swoją fabrykę na Wyspach. Wprawdzie Japończycy zaprzeczają, by było to związane z brexitem, ale pogarsza to tylko sytuację sektora motoryzacyjnego i zatrudnionych w nim ludzi.
Zobacz także: Ekonomiści: W przypadku "twardego brexitu" pracę może stracić nawet 46 tysięcy Polaków
Według najnowszych danych brytyjskiego urzędu statystycznego, migracja netto osób z innych państw unijnych spadła właśnie do najniższego poziomu od prawie dekady. Migracja netto to różnica między przyjeżdżającymi a wyjeżdżającymi. Wciąż jest ona na plusie i w przypadku obywateli z UE wyniosła 57 tys. osób (w ciągu 12 miesięcy do września 2018) - to najmniej od 2009 roku. Powód? Obywatele państw Europy Wschodniej, z których część decyduje się na wyjazd z Wysp, a z drugiej strony chętnych na przyjazd, jest mniej niż w ostatnich latach.
Na pracownikach z krajów unijnych polega wiele sektorów brytyjskiej gospodarki, między innymi budownictwo, służba zdrowia i rolnictwo. W tym samym czasie migracja netto z krajów spoza UE była w Wielkiej Brytanii największa od 2004 roku.
Miesiąc temu Gertjan Vlieghe z władz Banku Anglii powiedział, że od referendum w sprawie brexitu z 2016 roku brytyjska gospodarka straciła około dwa proc. PKB w porównaniu do scenariusza, w którym nie byłoby żadnych istotnych wydarzeń gospodarczych w kraju. Czyli wyprodukowała dwa proc. mniej niż by mogła. W tym samym czasie wiele innych europejskich krajów zaliczyło jeden z najlepszych okresów w ostatnich latach. Ten koszt brexitu przekłada się 40 miliardów funtów rocznie, czyli około 800 milionów funtów tygodniowo. A przecież rozwód Wielkiej Brytanii z Unią jeszcze nawet się nie zaczął.