Warszawa od dawna głośno mówi o dodatkowych kosztach, które poniosła w związku z reformą edukacji z 2017 r. - likwidacją gimnazjów i powrotem do 8-letnich szkół podstawowych i 4-letnich szkół średnich. Jak informował stołeczny ratusz w ubiegłym roku, tylko w 2017 r. w Warszawie reforma pochłonęła ponad 52 mln zł, zaś z Ministerstwa Edukacji Narodowej na ten cel do kasy miasta trafiło tylko 3,5 mln zł.
Gimnazja musieliśmy przekształcić w szkoły podstawowe - przygotować place zabaw, dostosować do potrzeb młodszych uczniów toalety, sale gimnastyczne i lekcyjne. Natomiast istniejące szkoły podstawowe musieliśmy wyposażyć m.in. w pracownie przedmiotowe (chemiczne, fizyczne, biologiczne)
- tłumaczyli warszawscy urzędnicy.
Teraz wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska potwierdza, że ratusz będzie chciał te pieniądze odzyskać. W rozmowie w RMF FM Kaznowska powiedziała, że Warszawa przygotowuje się do pozwu przeciwko rządowi.
Chcemy odzyskać pieniądze Warszawiaków, całe 49 mln zł. Odzyskaliśmy 3,5 mln złotych, pani minister Zalewska uznała, że się z nami rozliczyła
- mówi wiceprezydent Warszawy.
Mówię o faktycznych kosztach wynikających stricte z reformy - z remontów szkół, z przebudowy sal, z wyposażenia pracowni. A tegoroczny etap reformy [podwójne roczniki - red.] spowoduje, że będziemy musieli wydać kolejnych ok. 20 mln zł
- dodawała Kaznowska zaprzeczając jednocześnie, jakoby Warszawa chciała uzyskać od rządu "rekompensatę za reformę edukacji" w wysokości aż pół miliarda złotych. O takiej kwocie pod koniec 2018 r., również w RMF FM, mówiła Ewa Malinowska-Grupińska, Przewodnicząca Rady Warszawy.