Boris Johnson odwiedził wczoraj West Yorkshire, gdzie przemawiał w jednostce policyjnej. Spotkał się również z mieszkańcami Leeds. Jeden z przechodniów wdał się w gwałtowną dyskusję z brytyjskim premierem. Głównym tematem wymiany zdań był oczywiście brexit.
Mężczyzna uchwycony przez kamery BBC zarzucił premierowi, że ten "bawi się z opinią publiczną".
Pan powinien być w Brukseli i negocjować. Jak idą negocjacje? Pan jest tu, w Leeds. [...] Pan i Dominic Cummings bawicie się z parlamentem, z obywatelami Zjednoczonego Królestwa. I z każdym, kto głosuje w tym kraju.
- stwierdził mężczyzna przytaczając postać doradcy premiera, jednego z autorów brexitowej kampanii z roku 2016.
Myślę, że to, czego oczekuje społeczeństwo, to żebyśmy opuścili Unię 31 października.
- odparł szef brytyjskiego rządu. Dopytywany o negocjacje ponownie zapewnił, że się toczą. "Jesteśmy na granicy porozumienia. Osiągniemy je" - zapewnił.
Inna uczestniczka dyskusji spytała Johnsona o to, jak zamierza pogodzić kraj. Premier odpowiedział, że jedyny sposób to dokończenie brexitu i "pójście dalej".
Kolejny przychodzień uprzejmie acz stanowczo zaapelował do premiera, by "opuścił jego miasto". "Wkrótce to zrobię" - odparł Johnson.
Podczas swojej wizyty w rejonie Yorkshire brytyjski przywódca powtórzył słowa wygłoszone wcześniej w parlamencie. Stwierdził, że zamiast prosić Unię o kolejne przesunięcie terminu wyjścia ze wspólnoty "wolałby skonać".
Wcześniej wyjaśnił też dlaczego zawnioskował o przeprowadzenie przedterminowych wyborów parlamentarnych. "Jeśli ludzie naprawdę uważają, że powinniśmy zostać w Unii Europejskiej po 31 października, to powinno dać im się możliwość podjęcia decyzji. Nie chcę wyborów, ale nie widzę żadnej innej drogi" - stwierdził.
W poniedziałek dojdzie najprawdopodobniej do ponownego głosowania nad wcześniejszymi wyborami. Wniosek, żeby przejść, musiałby zyskać poparcie opozycji, głównie Partii Pracy, której lider w ostatnim głosowaniu go odrzucił.
Katarzyna Sobiepanek z portalu UK politics po polsku, w rozmowie z Next Gazeta.pl przyznała, że wynegocjowanie nowej umowy z Unią Europejską przed 31 października wydaje się drogą tak skomplikowaną, że niemożliwą do przejścia. Kontrakt, tak jak w przypadku Theresy May, poprzedniej premier, musi zatwierdzić brytyjski parlament. Premier Johnson nie ma w nim jednak większości.
Czytaj też: Brexit. Upokorzony Boris Johnson przegrał wszystko? Brytyjski premier wciąż może ograć demokrację
"Brexit 31 października z prawnego punktu widzenia nadal jest opcją domyślną - to znaczy, że jeśli ze strony rządu brytyjskiego nie nastąpi żaden ruch dojdzie do brexitu bez porozumienia" - wyjaśnia ekspertka.