"To nie Mars". Krwawe niebo nad Indonezją. Ogromne pożary lasów i metoda "tnij i wypalaj"

Kłęby dymu i niebo w kolorze krwistej czerwieni - nieco przerażające zdjęcia i filmy od kilku dni pojawiają się w mediach społecznościowych. Marsjańskie widoki zarejestrowano w Indonezji, w prowincji Jambi. Niezwykły fenomen ma naukowe wyjaśnienie i bardzo przyziemne, przygnębiające powody.

Niebo nad częścią Indonezji stało się w środku dnia krwistoczerwone. Zdumieni mieszkańcy prowincji Jambi relacjonowali zjawisko w mediach społecznościowych. Czerwone niebo mogli obserwować w weekend.

Krwawe niebo nad Indonezją

Sprawę wyjaśnili eksperci indonezyjskiej Agencji Meteorologii, Klimatologii i Geofizyki (BMKG). Chodzi o zjawisko rozpraszania Mie. Ma ono miejsce podczas rozpraszania światła słonecznego w powietrzu przez małe cząsteczki - o wielkości poniżej 10 mikronów (PM10). Czerwony kolor powstaje, gdy średnica cząstek jest zbliżona do długości fali widzialnego światła słonecznego.

Ogromne pożary

Skąd się wzięły? Na zdjęciach satelitarnych obszaru Jambi widać dym, powstały w wyniku pożarów lasów, ale także torfowisk. Także w relacjach świadków i autorów zdjęć, na których powołuje się BBC, dym był wyjątkowo gęsty.

Eksperci ostrzegają, że przebywanie na zewnątrz może być szkodliwe dla zdrowia. Jak podaje CNN, sąsiadująca z Jambi prowincja Riau ogłosiła w poniedziałek stan wyjątkowy, a część mieszkańców trzeba było ewakuować. Z żywiołem walczy 9000 osób.

Problem dotyczy nie tylko Indonezji, ale także sąsiadujących krajów. Przez dramatyczną jakość powietrza w Malezji tymczasowo zamknięto kilkaset szkół, dzieciom rozdawane są maski. Ostrzeżenia wydały też władze Singapuru.

Nielegalna walka o ziemię pod uprawy

Tylko w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy tego roku w Indonezji paliło się 328 tysięcy hektarów ziemi. Pożary w Indonezji nie są - niestety - niczym niezwykłym w porze suchej, od lipca do października. Jednak odpowiadają za nie głównie ludzie. Według miejscowej policji, 99 proc. pożarów to efekt działalności człowieka. Do tej pory aresztowano już blisko 200 osób podejrzanych o podpalenia. Jak podaje Reuters, władze sprawdzają też pięć firm pod kątem podejrzenia albo wzniecania pożarów albo zaniedbań w kwestii ich przeciwdziałania.

Powody pożarów w Indonezji są bardzo zbliżone do sytuacji w Amazonii. Tak jak i tam, dużą ich częścią są nielegalne metody pozyskiwania ziemi pod uprawy. Technika "tnij i wypalaj", choć zakazana przez władze, jest w azjatyckim kraju wciąż często stosowana. Po zakończeniu zbiorów, ziemia uprawna jest wypalana, co ma przygotować ją na kolejny sezon. Celowo wzniecane pożary wymykają się jednak spod kontroli, a pora sucha sprzyja ich rozprzestrzenianiu. Oskarżani o nie są drobni rolnicy i plantatorzy - palm olejowych i drewna na papier.

>>>Indonezja ma też problem ze swoją stolicą. Dżakarta tonie. Budowa nowej stolicy będzie kosztować 33 mld dolarów.

Zobacz wideo
Więcej o: