Od kiedy w Chinach, a potem na świecie, zaczął się rozprzestrzeniać nowy koronawirus, pojawiło się pytanie: czy chińskie władze ukrywają prawdziwą skalę epidemii?
- Chiny co do zasady wiele rzeczy ukrywają i wynika to z różnych kwestii, przede wszystkim z tego, żeby zapanować nad całą ludnością - mówi Magdalena Rybicka, wicedyrektor Instytutu Badań Azjatyckich Akademii Finansów i Biznesu Vistula.
Ukrywanie jakichkolwiek informacji jest jednak coraz trudniejsze i chińscy decydenci zdają sobie z tego sprawę. Okazało się właśnie, że drastycznie wzrosła tam liczba ofiar epidemii. Jak podaje IAR, w ciągu doby - od środy 12 lutego do czwartkowego poranka - liczba zakażonych zwiększyła się o 15 tysięcy, do 48 tysięcy. Chińczycy tłumaczą, że ten gwałtowny skok ma związek z wprowadzeniem nowej metodologii kwalifikacji chorych. W kraju z powodu nowego koronawirusa zmarło już ponad 1300 osób. Społeczne oburzenie rośnie i nie pomaga usuwanie krytycznych wpisów i nagrań z mocno kontrolowanego chińskiego internetu. Co to oznacza dla Xi Jinpinga, otaczanego dotąd niemalże kultem jednostki?
- XI dużo podróżuje, stara się nawiązywać kontakty międzynarodowe, ale też uczyć się również od swoich partnerów międzynarodowych. Nie jest jest to czas, kiedy można powiedzieć, że odnosi sukcesy, ale nie sądzę, żeby na większą skalę odniósł porażkę. Trzeba też pamiętać, że jego obecne rządy będą powoli schodzić ku krańcowi - podkreśla Magdalena Rybicka.
Za nieudolność w walce z epidemią lokalni urzędnicy i przedstawiciele partii zapłacili już stanowiskami, a to zapewne nie koniec. Jak ten kryzys wpłynie na Chiny, kluczowego geopolitycznego gracza i drugą największą gospodarkę świata? Wyjaśniamy w najnowszym odcinku programu "Oko na świat".