Emerytury stażowe mogą pochłonąć roczny budżet NFZ-u. Wiceszef PFR uderza w pomysł "Solidarności"

- Lepiej chyba wydać te pieniądze na bardziej rozwojowe cele - tak Bartosz Marczuk, wiceszef Polskiego Funduszu Rozwoju, podsumowuje wydatki, które ZUS musiałby ponieść na emerytury stażowe. W Sejmie są dwa projekty, które mogą je wprowadzić.

W czwartek Sejm zajmował się ustawą, która ma wprowadzić emerytury stażowe. Posłowie nie zgodzili się z wnioskiem odrzucenie projektu, co oznacza, że przepisami zajmie się teraz sejmowa komisja. To głosowanie nie przesądza jednak sprawy poparcia dla pomysłu "Solidarności", bo, jak relacjonował poseł Janusz Śniadek, PiS nie zajął jeszcze stanowiska. 

Zobacz wideo Czy polska gospodarka straci na braku pieniędzy z KPO? Pytamy szefa PFR

Emerytury stażowe mogą kosztować fortunę. Były minister wylicza

Kwestia nowego rodzaju emerytury może rozbić się o finanse. Jak zauważył Bartosz Marczuk, wiceszef Polskiego Funduszu Rozwoju, były wiceminister pracy, ZUS na nowe świadczenia będzie musiał znaleźć prawdziwą fortunę. W 2022 roku wydatki sięgnęłyby 10,8 mld zł, ale już rok później niemal by się podwoiły - do kwoty 19,6 mld zł. W 2024 roku emerytury stażowe kosztowałyby ZUS 18,3 mld zł, w 2025 zł 16,9 mld zł, a w 2026 roku 15,6 mld zł. 

"W najbliższych pięciu latach [daje to -red.] oszałamiające 81,2 mld zł. Niemal cały budżet NFZ na rok" - napisał na Twitterze. "Lepiej chyba wydać te pieniądze na bardziej rozwojowe cele" - dodał. 

Emerytura bez czekania na wiek

Rewolucja, którą wprowadzić miałyby emerytury stażowe, polega na umożliwieniu wypłacania świadczeń bez osiągnięcia wieku emerytalnego. Liczyłby się staż pracy - 35 lat w przypadku kobiet, 40  w przypadku mężczyzn. O "stażówkę" mogłyby się starać osoby urodzone po od 1 stycznia 1949 roku. 

Przedstawiciel Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Marcin Zieleniecki podczas środowych obrad Sejmu tłumaczył, że wprowadzenie nowego świadczenia jest konieczne. - Jest to rozwiązanie zgodne z oczekiwaniami osób, które ze względu na utratę sił, będąca konsekwencją długiego okresu wykonywania pracy zarobkowej, nie są w stanie kontynuować jej wykonywania, aż do momentu osiągnięcia wieku emerytalnego. System emerytalny powinien opierać się na założeniu, że po wielu latach pracy, człowiek ma prawo zaprzestać aktywności zawodowej i pozostałą część swojego życia spędzić bez pracy, choćby zachował jeszcze zdolność do zarobkowania - wyjaśniał Zieleniecki.

Prezydent Andrzej Duda też obiecał emerytury stażowe. Nieco inne

Nawet jeśli Sejm ostatecznie odrzuciłby projekt "Solidarności" emerytury stażowe i tak mogą wejść w życie. Swój wniosek do Sejmu w sprawie złożył bowiem prezydent Andrzej Duda. Zakłada nieco odmienne kryteria. Przechodzenie na wcześniejsze emerytury - poniżej ustawowego wieku emerytalnego byłoby możliwe w przypadku osób, który staż pracy wynosi 39 (dla kobiet) lub 44 lat (dla mężczyzn).

Prezydencki projekt zakłada jeszcze jedną istotną zmianę - zgromadzony przez pracownika kapitał emerytalny musiałby być wystarczający na emeryturę w wysokości co najmniej najniższego świadczenia. 

Emerytury stażowe wracają jak bumerang

Andrzej Duda emerytury stażowe obiecywał swoim wyborcom dwukrotnie. Projekt złożony w Sejmie to realizacja obietnicy wyborczej złożonej w ostatniej kampanii prezydenckiej. Ale i ubiegając się o pałac prezydenckim, po raz pierwszy Andrzej Duda obiecał wprowadzenie rozwiązania.

Już w 2016 roku okazało się jednak, że na świadczenie najzwyczajniej nie ma pieniędzy. Czy i tym razem grube miliardy staną na drodze projektowi? Oficjalnej decyzji w sprawie wciąż nie ma. 

Więcej o: