Owce opanowały londyński most. Miały absolutne pierwszeństwo. Chodzi o pieniądze i tradycję

Londyński most Southwark został opanowany przez owce. Ale zwierzęta nie znalazły się tam przez przypadek. Przemarsz jest coroczną tradycją, która ma swoje korzenie w XII wieku. Wtedy chodziło o pieniądze, i teraz też. Choć trochę inaczej.

Owce opanowały londyński most Southwark, w ramach średniowiecznej tradycji. Dawniej członkowie cechu wełniarskiego korzystali z przywileju przeprowadzania owiec przez most bez konieczności opłacania tzw. myta. Była to opłata za przejście przez strategiczne punkty na szlakach handlowych, takie jak mosty czy bramy. W zamian za uiszczenie odpowiedniej kwoty, handlarze lub przewoźnicy mogli liczyć na eskortę zapewniającą im bezpieczeństwo. Przemarsz jest coroczną tradycją na Wyspach.

Zobacz wideo Droga Wojenna w Gruzji ma dla kierowcy wiele niespodzianek

Owce w centrum Londynu

Most Southwark został całkowicie zamknięty. Omijały go czerwone autobusy, czarne taksówki i inne samochody. Absolutne pierwszeństwo miały owce. Przyjechały z hrabstwa Yorkshire. Ich właściciel, pan David, tłumaczył, że przeszły specjalistyczne szkolenia, dzięki którym nie obawiają się tłumów ludzi. "Przez jakiś czas oswajamy je z ludźmi. Taka socjalizacja. W końcu mieszkamy na farmie. Kiedy przyjeżdżają tutaj, są dzięki temu spokojniejsze, widząc te tłumy" - tłumaczył.

"Pod wieloma względami to trochę dziwaczne. Trochę szalone, ale jest też poważny aspekt. Podtrzymujemy wielowiekową tradycję" - mówił Polskiemu Radiu Vincent Keaveny, mistrz wełniarz z kompanii Wełniarskiej londyńskiego City, pamiętającej XII wiek. Kompania Wełniarzy raz do roku w symboliczny sposób przypomina o swoim uprawnieniu, organizując przemarsz owiec przez główne punkty Londynu.

Stado przechodzi wielokrotnie z Southwark do City i z powrotem. "To był bardzo cenny przywilej. Nie płaciłeś myta, więc po dotarciu na rynek na wełnie zarabiałeś więcej" - tłumaczył Keaveny. Przywilej w teorii nadal obowiązuje. Gorzej z praktyką, jak ocenił mistrz wełniarz, pojawienie się w City ze stadem owiec w poniedziałkowy poranek nie byłoby najlepszym pomysłem i na pewno doprowadziło wielu Brytyjczyków na skraj załamania nerwowego.

Przy okazji kontynuowania tradycji są zbierane pieniądze na różnego rodzaju cele dobroczynne. "To bardzo ważne, aby pokazać społeczeństwu, czym się zajmujemy i jaką działalność charytatywną wspieramy" - napisało na Facebooku Towarzystwo Wełniarzy. "Pomimo tego, że robimy to od 10 lat, nigdy się nie oswoimy z tym, jak spektakularne jest odtworzenie tego starożytnego prawa do przepędzania owiec przez Tamizę i zbierania pieniędzy na cele charytatywne!" - dodali.

Więcej o: