Owce opanowały londyński most Southwark, w ramach średniowiecznej tradycji. Dawniej członkowie cechu wełniarskiego korzystali z przywileju przeprowadzania owiec przez most bez konieczności opłacania tzw. myta. Była to opłata za przejście przez strategiczne punkty na szlakach handlowych, takie jak mosty czy bramy. W zamian za uiszczenie odpowiedniej kwoty, handlarze lub przewoźnicy mogli liczyć na eskortę zapewniającą im bezpieczeństwo. Przemarsz jest coroczną tradycją na Wyspach.
Most Southwark został całkowicie zamknięty. Omijały go czerwone autobusy, czarne taksówki i inne samochody. Absolutne pierwszeństwo miały owce. Przyjechały z hrabstwa Yorkshire. Ich właściciel, pan David, tłumaczył, że przeszły specjalistyczne szkolenia, dzięki którym nie obawiają się tłumów ludzi. "Przez jakiś czas oswajamy je z ludźmi. Taka socjalizacja. W końcu mieszkamy na farmie. Kiedy przyjeżdżają tutaj, są dzięki temu spokojniejsze, widząc te tłumy" - tłumaczył.
"Pod wieloma względami to trochę dziwaczne. Trochę szalone, ale jest też poważny aspekt. Podtrzymujemy wielowiekową tradycję" - mówił Polskiemu Radiu Vincent Keaveny, mistrz wełniarz z kompanii Wełniarskiej londyńskiego City, pamiętającej XII wiek. Kompania Wełniarzy raz do roku w symboliczny sposób przypomina o swoim uprawnieniu, organizując przemarsz owiec przez główne punkty Londynu.
Stado przechodzi wielokrotnie z Southwark do City i z powrotem. "To był bardzo cenny przywilej. Nie płaciłeś myta, więc po dotarciu na rynek na wełnie zarabiałeś więcej" - tłumaczył Keaveny. Przywilej w teorii nadal obowiązuje. Gorzej z praktyką, jak ocenił mistrz wełniarz, pojawienie się w City ze stadem owiec w poniedziałkowy poranek nie byłoby najlepszym pomysłem i na pewno doprowadziło wielu Brytyjczyków na skraj załamania nerwowego.
Przy okazji kontynuowania tradycji są zbierane pieniądze na różnego rodzaju cele dobroczynne. "To bardzo ważne, aby pokazać społeczeństwu, czym się zajmujemy i jaką działalność charytatywną wspieramy" - napisało na Facebooku Towarzystwo Wełniarzy. "Pomimo tego, że robimy to od 10 lat, nigdy się nie oswoimy z tym, jak spektakularne jest odtworzenie tego starożytnego prawa do przepędzania owiec przez Tamizę i zbierania pieniędzy na cele charytatywne!" - dodali.