7 listopada na spotkaniu tak zwanej Grupy Internet łączącej różne podmioty zainteresowane ochroną praw autorskich w sieci uchwalono porozumienie w sprawie ochrony praw własności intelektualnej w Internecie. Gdyby próbować ująć jego treść w ogromnym skrócie, to sprowadza się ona do tego, że dostawcy usług internetowych i dzierżawcy łączy mają aktywnie angażować się w wykrywanie i ściganie domniemanych naruszeń praw autorskich.
Otóż chodzi o to ściganie. Wykrywanie, choć może budzić wątpliwości, jest zrozumiałe. Jednak od ścigania mamy organy ścigania, a od karania - sądy. Tymczasem z porozumienia wynika między innymi, że
Dalej czytamy, że:
Co to oznacza w praktyce? Na przykład możliwość odcinania od sieci osób, które podejrzewane są o naruszanie praw autorskich. Podkreślam, podejrzewane, bo nie jest rzeczą usługodawcy czy innej organizacji lub firmy określanie winy ani wymierzanie kar.
O wątpliwościach dotyczących całego przedsięwzięcia świadczy fakt, że ostatecznie pod wypracowanym porozumieniem nie podpisały się dwie organizacje reprezentujące branże internetową - Polska Izba informatyki i Telekomunikacji oraz Związek Pracodawców Branży Internetowej IAB. Pozostały za to organizacje, z których część znana jest z twardej linii, chętnie nazywanej przez nich "antypiracką":
Co z tego wyniknie? Zapewne nic dobrego, jak to zwykle bywa gdy podobnymi ustaleniami zajmują się przedstawiciele tylko jednej zainteresowanej strony. Co ciekawe formalnym gospodarzem spotkania, na którym ustalono ostateczny tekst porozumienia jest Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Czy aby na pewno administracja rządowa powinna zajmować się porozumieniem prywatnych firm i organizacji?
Więcej o całej sprawie i wiążących się z nią wątpliwościach można przeczytać w serwisie Prawo.vagla.pl oraz na stronie Fundacji Panoptykon .