Koniec piractwa coraz bliżej. Kończy się też znane nam granie

Piractwa na konsolach nie ma, wkrótce nie będzie go także na pececie. To jednak nie koniec problemów - wyeliminowanie nielegalnych gier odmieni sposób, w jaki gramy.

Far Cry Primal i Rise of the Tomb Raider będą kolejnymi grami, które skorzystają z zabezpieczenia Denuvo. Podobno Ubisoft zamierza użyć tego samego rozwiązania także przy pecetowej wersji swojego kolejnego hitu - The Division . A to oznacza, że "przepowiednia" pirackiej grupy ma coraz większe szanse na sprawdzenie się. Ekipa 3DM zajmująca się łamaniem zabezpieczeń wieszczyła niedawno kres piractwa - według członków w ciągu dwóch lat znikną nielegalne wersje gier . Wszystko dlatego, że technologii Denuvo zniszczyć się nie da, czego przykładem jest np. pecetowa edycja Just Cause 3. Szyfrujące oprogramowanie jest nie tylko skuteczne, ale też nieinwazyjne, co było zmorą wielu podobnych rozwiązań. Problem piractwa, z którym wciąż zmaga się branża filmowa, książkowa czy muzyczna, na pececie przestanie istnieć.

Piractwa nie ma

Tak jak poradzono sobie z nielegalnymi grami na konsolach. Wprawdzie niedawno jedna z grup chwaliła się złamaniem PlayStation 4 , ale było to niegroźne i właściwie nieistotne wydarzenie. Nie tylko dlatego, że wciąż nie udało się odpalić "pirata" na konsoli Sony. Złamania dokonano na nieaktualnej, starej wersji systemu, więc i tak mało kto mógłby z ewentualnej przeróbki korzystać. To pokazuje jak bezradni są piraci. Sony nadal może spać spokojnie.

DenuvoDenuvo fot. Denuvo fot. Denuvo

Upadek growego piractwa jest prawdopodobny, bo same grupy zajmujące się piraceniem są bezsilne. Nie oznacza to jednak, że teraz twórcy i wydawcy swój cel osiągną: zyski wzrosną, bo piraci wyruszą do sklepów lub na Steam . Nie chodzi nawet o to, że pirat nie równa się potencjalny klient. Chcący oszczędzić znaleźli nowy sposób.

Teraz oszuści sprzedają dostęp do konta na Steam. Zwraca im się to bardzo szybko. Załóżmy, że nowa, pecetowa gra kosztuje 120 zł. Na Allegro nieuczciwi handlarze udostępniają konto za 5 zł. Często takie aukcje mają nawet stu klientów, więc bardzo łatwo obliczyć, że kupiona gra się zwraca i pozwala zarobić. Jak widać, niczym nie różni się to od piractwa - twórca nie zarabia, kasę zgarnia oszust, z jednej kopii korzysta wielu.

Owszem, do takiego konta ma dostęp mnóstwo osób, co oznacza, że gra w Sieci nie jest możliwa, podobnie jak w przypadku pirackiej wersji. Na dodatek takie konto na Steam może być zbanowane, ale nie musi. Allegro również nie blokuje aukcji, które są ewidentnym nadużyciem. Za mniej niż pięć złoty mnóstwo osób gra w nowe gry na komputerze. Nie przejmując się omijaniem zabezpieczeń czy ściąganiem gier z nielegalnych źródeł. Niektórym może wydawać się nawet, że są "czyści", wszak korzystają ze Steama.

Skutki takiego procederu bardzo łatwo przewidzieć. Wydawcom gier będzie zależało na tym, żeby wyeliminować nie tylko nośnik, jakim jest płyta z grą, ale nawet cyfrowe kopie , którymi również można się dzielić. Przyszłość to chmura.

I brak własności

Nie brakuje pomysłów na to, żeby wprowadzić usługi podobne do Netfliksa czy Spotify na konsolach i pecetach. Na razie to tylko nieśmiałe początki, na dodatek często kończące się fiaskiem. Tak było przecież z świetnie zapowiadającą się usługą OnLive , dzięki której nawet na słabiutkim laptopie można było uruchamiać nowe gry. Sęk w tym, że całość wymagała naprawdę dobrego Internetu, więc większość przeciętnych użytkowników nie mogła cieszyć się z płynnej rozgrywki. Problemem była też cena usługi.

Choć OnLive zakończyło swoją działalność, to ich praca i doświadczenie nie poszło na marne. Patenty wykupiło Sony, które z podobną usługą o nazwie PlayStation Now działa w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Sony pobiera abonament i pozwala grać w dowolną ilość gier. Baza tytułów stale się rozrasta, a największą zaletą jest fakt, że PlayStation Now pozwala uruchamiać gry z PlayStation 3, PlayStation 2 czy PlayStation Vita na PlayStation 4. "Zwykła" konsola tego nie potrafi (chyba że grę "przeniosą" sami twórcy), natomiast dzięki chmurze jest to możliwe.

TV zamiast konsoli

Na dodatek tego typu usługi nie wymagają specjalnego sprzętu do grania jakim jest konsola. PlayStation Now działa nawet na wybranych telewizorach Sony, a w przyszłości ma być dostępne dla właścicieli smart-TV od innych firm. Nic dziwnego, że wiele osób bierze pod uwagę scenariusz, że PlayStation 4 i Xbox One to ostatnie konsole od Sony i Microsoftu, jakie kupiliśmy. W przyszłości do grania wystarczyć będzie telewizor.

Wady? Gry nie będą nasze, tak jak dzisiaj nie jesteśmy właścicielami płyt na Spotify czy filmów na Netfliksie. Przestaniemy opłacać abonament, skończy się dostęp do kolekcji. To najwyraźniej jedyny sposób, żeby zmusić ludzi do płacenia za treści.

 

Niestety, to wcale nie koniec problemów. Bylibyśmy naiwni, gdybyśmy myśleli, że grupy pirackie rozłożą ręce i wywieszą białą flagę. Już dziś często jesteśmy ofiarami działań "hakerów", którzy atakami DDoS zakłócają pracę serwerów . Możemy założyć, że w przyszłości ataki się nasilą. Dzisiaj awaria PlayStation Network, Xbox Live czy Steama oznacza, że nie możemy grać w Sieci. W przyszłości podobne uderzenie w serwery uniemożliwi jakąkolwiek grę.

Koniec piractwa jakie znamy to także koniec grania jakie znamy. I początek nowych problemów.

Dostałeś smartfona z Androidem? 9 aplikacji, które musisz zainstalować

Więcej o: