Xiaomi prezentuje coraz to nowe produkty, również z kategorii, z którymi chiński producent dotychczas nie miał do czynienia. W październiku Xiaomi zdecydowało się wejść w segment lodówek. Teraz swoich sił chce spróbować także w branży czytników e-booków.
Zgodnie z ostatnimi przeciekami, Xiaomi zaprezentowało w tym tygodniu pierwszy czytnik e-booków. Xiaomi Mi Reader, bo tak nazywa się to urządzenie został wyposażony w "papierowy" ekran E-Ink o przekątnej 6 cali i dość standardowej szczegółowości 212 PPI.
Xiaomi Mi Reader - czytnik e-booków fot. Xiaomi / Weibo
Wyświetlacz został dodatkowo pokryty warstwą redukującą odbicia światła, co powinno pozwolić na czytanie nawet w słonecznym miejscu. Dodatkowo Mi Reader obsługuje również 24 poziomy podświetlenia ekranu, co umożliwia czytanie również w nocy.
Czytnik został też wyposażony w niezłą specyfikację. Na pokładzie znalazł się czterordzeniowy procesor o taktowaniu 1,8 GHz z 1 GB pamięci RAM oraz 16 GB przestrzeni na dane. Jak na czytnik e-booków to dość sporo. Urządzenie pracuje na bazie zmodyfikowanego Androida w wersji 8.1 Oreo, dzięki czemu jest w stanie obsłużyć niemal wszystkie formaty plików, włącznie z popularnymi TXT, EPUB i PDF.
Xiaomi Mi Reader - czytnik e-booków fot. Xiaomi / Weibo
Jeśli chodzi o czas działania na jednym ładowaniu, to również nie powinniśmy mieć powodów do narzekania. Xiaomi Mi Reader dostał bowiem akumulator o pojemności 1800 mAh, który powinien wystarczyć na kilka tygodni czytania. Ogniwo ładowane jest złączem USB w najpopularniejszym dziś standardzie typu C.
Czytnik e-booków od Xiaomi trafił właśnie do sprzedaży w Chinach w ramach platformy crowdfundingowej Xiaomi - Mi Crowdfunding. Cena Mi Readera została ustalona na 579 juanów, czyli niespełna 320 zł. Jak na czytnik tej klasy jest więc bardzo atrakcyjna. Urządzenie nieco później trafi również do regularnej sprzedaży za 599 juanów (330 zł). Na razie nie wiadomo, kiedy będzie dostępne na rynku europejskim.
<<Reklama>> Sprawdź ofertę e-booków w Publio.pl >>
Czytaj też: Xiaomi Mi Note 10 już w Polsce. Sprawdzamy, czy 108 Mpix ma jakiś sens [PIERWSZE WRAŻENIA]