Wbrew temu, co podają niektóre media, przyczyną odstrzału nie jest fakt, że wielbłądy piją zbyt dużo. "The Australian" informuje, że poszukujące wody dzikie wielbłądy "sieją spustoszenie" wśród społeczności na ziemiach Anangu Pitjantjatjara Yankunytjatjara (APY). Zwierzęta mają też zagrażać ludziom. Abc.net.au, powołując się na informacje Departamentu Środowiska i Wody Południowej Australii, pisze, że wielbłądy gromadzą się w pobliżu wszystkich dostępnych źródeł wody.
>>> Kobieta ryzykowała życiem, by ocalić poparzonego koalę:
Jak twierdzą przedstawiciele APY, zwierzęta wyczuwają wodę z odległości kilku kilometrów i mogą zniszczyć np. klimatyzatory. Wzrost populacji tych zwierząt już spowodował poważne szkody w infrastrukturze. W niektórych przypadkach martwe wielbłądy doprowadzały do skażenia ważnych źródeł wody.
Problematyczne zachowania spragnionych wielbłądów skłoniły władze APY do decyzji o odstrzale 10 tys. wielbłądów. Operacja ma się rozpocząć jutro. Strzelcy będą polowali z powietrza - dostaną do dyspozycji dwa helikoptery Robinson R44. Tam, gdzie będzie to możliwe, ciała będą palone lub zakopywane.
W Australii żyje około miliona dzikich wielbłądów. Według państwowych danych ich populacja, jeśli nie jest kontrolowana, może się podwajać co dziewięć lat. Milion wielbłądów, jak podaje "The Australian", produkuje tonę dwutlenku węgla rocznie, czyli tyle, ile 400 tys. samochodów na drogach.