Do wycięcia stuletnich kasztanowców na ul. Raciborskiej w Katowicach doszło w sobotę 19 grudnia. Lokalna społeczność jest oburzona, bo walczyła o zachowanie drzew przez wiele miesięcy, działając w ramach Komitetu Obrony Kasztanowców. Na pniach ściętych roślin pojawiły się znicze.
"Szlag mnie trafia i wciąż się zastanawiam, jak to możliwe. W mieście, które dusi się od smogu. W którym odór palonego węgla, mułu, śmieci i plastiku to standard przez ponad pół roku!!! Przy tej ulicy mieści się szpital onkologiczny, wokół którego od jesieni do wiosny nie da się oddychać! Tu drzew już prawie nie było, teraz jest jeszcze gorzej" - napisał na Facebooku architekt z Katowic Robert Konieczny.
Dlaczego wycięto stuletnie kasztanowce? Przy ul. Raciborskiej w Katowicach powstają dwa budynki mieszkalne. Deweloper Activ Mikolowska, który odpowiada za tę inwestycję, wydał oświadczenie w sprawie wycinki drzew. Wynika z niego, że od 18 do 21 grudnia "zaplanowano wykonanie prac odkrywkowych, mających na celu optymalizację kosztów związanych z technologią zabezpieczenia wykopu", a inwestor "zlecił uprawnionemu inspektorowi prac dendrologicznych kontrolę stanu przedmiotowych drzew w trakcie wykonywania robót ziemnych w pobliżu ich systemów korzeniowych i wykonanie ekspertyzy dendrologicznej oceniającej wytrzymałość drzew pod kątem stabilności w gruncie po zakończeniu robót ziemnych". Drugiego dnia prac miało dojść do mechanicznego uszkodzenia korzeni kasztanowców, w wyniku czego drzewa przestały być stabilne. Miał to potwierdzić "specjalista z zakresu dendrologii, który kontrolował stan drzew w trakcie prowadzenia robót ziemnych w ich pobliżu". Deweloper poinformował także, że "zaistniała sytuacja nagłego zagrożenia dla życia, zdrowia i mienia w postaci ryzyka niekontrolowanego powalenia drzew na drogę publiczną ul. Raciborską", dlatego zlecił natychmiastową wycinkę kasztanowców.
Firma Taxus Arbor, która dokonała wycinki drzew, również zabrała głos w tej sprawie. Potwierdziła ona, że korzenie kasztanowców zostały uszkodzone podczas prac prowadzonych przez dewelopera. Z wpisu wynika, że wykonawca robót wykonywał wykopy w odległości mniejszej niż dwa metry od zewnętrznej krawędzi wszystkich trzech drzew, co nie gwarantuje bezpieczeństwa roślinom.
"Prowadzenie pionowych wykopów w odległości poniżej 2 metrów od krawędzi pni tak okazałych drzew oczywiście uważamy za nieprawidłowe, co zgłaszaliśmy Inwestorowi już dawno po analizie projektu zagospodarowania nieruchomości przy ul. Raciborskiej. [...] Fakt zagrożenia dla zadrzewienia wynikający z projektu zagospodarowania przedmiotowej nieruchomości był wg nas oczywisty i informowaliśmy o tym Inwestora. Nie można bowiem projektować budowy nowego, dużego budynku zakładając lokalizację jego ściany w odległości zaledwie metra od krawędzi pni tak dużych drzew posiadających rozłożyste korony i rozbudowane systemy korzeniowe" - napisała firma Taxus Arbor.
Wykonawcy wycinki zaznaczyli jednocześnie, że deweloper poinformował ich, iż "prowadzi inwestycję w sposób zgodny z ostatecznym pozwoleniem na budowę wydanym na podstawie przyjętego przez Miasto Katowice i nadal obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego rejonu ul. Raciborskiej w Katowicach, w którym wyznaczono obowiązującą linię zabudowy pierzejowej właśnie w odległości 1 metra od krawędzi pni uszkodzonych i w efekcie usuniętych drzew". Firma obwiniła miasto za to, że pomimo protestów lokalnej społeczności nie zmieniła zapisów miejscowego planu zagospodarowania przestrzeni.
Taxus Arbor twierdzi, że deweloper kontaktował się ze służbami Miasta Katowice i Urzędu Marszałkowskiego, ale nikt nie zainteresował się tematem uszkodzonych drzew. Prezydent Katowic Marcin Krupa stwierdził tymczasem, że o wycince drzew dowiedział się z Facebooka już po tym, jak kasztanowce zostały zrównane z ziemią.
"Jestem zszokowany i oburzony - doszło do nielegalnej wycinki drzew przy ul. Raciborskiej. Przypomnę, że Urząd Miasta nie dał zgody na wycinkę tych drzew. O sprawie dowiedziałem się przed chwilą z Facebooka dziennikarza Tomasza Kuczyńskiego. Sprawę zgłosimy do prokuratury i podejmiemy wszelkie możliwe działania, by inwestor poniósł najsurowszą możliwą karę" - napisał Krupa.
TVN 24 informuje, że władze Katowic poinformowały o sprawę policję i przygotowują zawiadomienie do prokuratury.
- Drzewa nie rosły na terenie inwestora, a w pasie drogowym, więc miasto jako zarządca drogi zgłosił kradzież drewna - powiedziała dziennikarzom rzeczniczka prezydenta Katowic Ewa Lipka.
O sprawie został poinformowany także Urząd Marszałkowski, od którego inwestor powinien uzyskać zgodę na wycinkę.