Według niektórych osób to wynalezienie bomby atomowej i użycie jej w Japonii miało przyśpieszyć, czy wręcz zakończyć II wojnę światową. Nie wszyscy się z tym zgadzają, Międzynarodowa Kampania na rzecz Zniesienia Broni Nuklearnej uważa, że jest to mit. Faktem jest jednak, że w wyniku tych działań życie straciły setki tysięcy osób. Ale to niejedyne ofiary bomby atomowej. Mniej mówi się o Amerykanach, którzy ucierpieli przez eksperymenty Projektu Manhattan. Przetwarzanie uranu w St. Louis przyniosło skażenie rzeki Coldwater Creek, które do dziś nie zostało usunięte. Oczekuje się, że jej oczyszczanie zostanie ukończone dopiero w 2038 roku - czytamy w AP, które przewertowało setki dokumentów w tej sprawie.
Amerykanie zaczęli pracować nad bombą atomową w obawie, że to samo robią już Niemcy. Rząd zwrócił się do firmy farmaceutycznej Mallinckrodt. Zaczęła ona przetwarzać uran do skoncentrowanej formy, którą następnie można było rafinować już w innym miejscu, co z kolei pozwalało użyć surowca do stworzenia bomby atomowej. Mieszkańcy St. Louis, którzy wierzą, że dzięki temu udało się zakończyć II wojnę światową, byli dumni, że ich miasto przyłożyło do tego rękę. W efekcie jednak w St. Louis doszło do zanieczyszczenia, które po 80. latach zostało wyeliminowane tylko w niektórych częściach miasta.
Sam teren fabryki Mallinckrodt do dziś pozostaje zamknięty. Odpady nuklearne firma przetrzymywała w okolicy lotniska, skąd trafiły do rzeki i zatruły pobliską glebę. A odpady atomowe były składowane również poza przeznaczonymi do tego miejscami. Poza ogrodzonym terenem znaleziono około 100 beczek uranu. Problem jest wciąż żywy, bo ledwie w zeszłym roku zamknięto szkołę podstawową po tym, jak skażona woda z rzeki dostała się na plac zabaw i do budynków.
Wielu pracowników Mallinckrodt zachorowało później na raka. Eksperci twierdzą, że powiązanie choroby z ekspozycją na promieniowanie jest trudne. Ale amerykański rząd i tak wypłaca nawet 400 tys. dol. odszkodowania dla pracowników elektrowni jądrowych. W ciągu ostatnich dwóch dekad na ten cel przeznaczono 23 mld dol. Aktywiści walczą również o odszkodowania dla mieszkańców St. Louis, którzy zachorowali na rzadkie nowotwory. Tim Jorgensen, profesor medycyny zajmujący się promieniowaniem pozostaje jednak sceptyczny, bo, jak tłumaczy, głównym czynnikiem ryzyka jest wiek. Jego zdaniem wpływ promieniowania w St. Louis na rozwój nowotworów byłby tak niski, że bardzo trudno byłoby go wykryć. Jim Gaffney jednak niemal od zawsze walczy z rakiem. Dziś ma 60 lat, a pierwszą diagnozę - chłoniak Hodgkina - usłyszał już w 1981 roku. Jak twierdzi, powodem jest to, że za młodu bawił się Coldwater Creek.
Nie tylko mieszkańcy St. Louis ucierpieli przez Projekt Manhattan. Testy bomby atomowej przeprowadzano na pustyni. Ale Robert Oppenheimer wiedział, że wybrana lokalizacja nie jest całkowicie niezamieszkana. W promieniu 20 mil mieszkały dziesiątki rodzin, głównie biedni ranczerzy, latynosi i rdzenni amerykanie. W promieniu 50 mil było to nawet 13 tys. osób - czytamy na scienscehistory.org. Co gorsza, pierwszy test przeprowadzono mimo sprzeciwu lekarzy i meteorologów, którzy ostrzegali, że przez wzgląd na pogodę, opad radioaktywny zostanie rozniesiony daleko poza miejsce detonacji i obejmie rejony zamieszkane przez mieszkańców Nowego Meksyku. "W samym środku burzy", skarżył się meteorolog w swoim dzienniku. Co za su***syn mógł to zrobić?", pytał retorycznie.
<<Reklama>> Ebook "Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej" jest dostępny na Publio.pl >>
I rzeczywiście, już kilka godzin później na ranczu oddalonym ledwie o 12 mil od miejsca próby wykryto radioaktywny opad. Część przedostała się nawet do wody pitnej, którą potencjalnie mieszkańcy mogli spożywać już następnego dnia. Mieszkańcy regionu do dziś walczą o odszkodowania, wierząc, że to testy bomby atomowej spowodowały ich problemy.