W większości miejsc na świecie restrykcje dotyczące ochrony przed koronawirusem są luzowane, a część państw już zupełnie z nich zrezygnowała. Chiny jednak zgodnie z przyjętą strategią ''zero COVID'', dążą do całkowitego wyeliminowania wirusa w kraju. Zgodnie z chińską polityką każdy, u kogo stwierdzono wynik pozytywny, musi odbyć kwarantannę w wyznaczonych miejscach, a wiele dzielnic objęte jest ścisłą kwarantanną.
- Każde osiedle, każda brama, każde drzwi muszą być ściśle skontrolowane - powiedział Qi Keping, wicedyrektor północno-wschodniej dzielnicy handlowej Yangpu w Szanghaju, cytowany przez Agencję Reutera. Większość mieszkańców Szanghaju przebywa w zamknięciu i nie może opuszczać swoich osiedli, a żeby zapobiec możliwej ucieczce, część bloków otaczana jest zielonymi płotami - jak na zdjęciu poniżej:
"Zielone płoty pojawiły się bez ostrzeżenia na zewnątrz budynków, w których przebywają osoby z zakazem wychodzenia na zewnątrz" - opisuje BBC. Jeden z mieszkańców w rozmowie ze stacją, że ok. dwumetrowe płoty i bariery zaczęto ustawiać kilka dni temu. "Nikomu, kto mieszka w "zamkniętej strefie" nie wolno wyjść z domu - niezależnie od tego, czy jest zarażony wirusem, czy nie" - podaje BBC.
W mediach społecznościowych pojawiają się porównania do barier i płotów do zwierzęcych klatek. Zdjęcia ustawionych przy niektórych budynkach w Szanghaju konstrukcji zamieściła też dziennikarka Eva Rammeloo:
Jak opisała, w niektórych miejscach rozzłoszczeni mieszkańcy sami usuwali płoty, w innych - konstrukcje miały przeszkodzić strażakom w akcji gaśniczej.
Jak donosi Agencja Reutera, Szanghaj codziennie przeprowadza testy COVID i przenosi osoby z wynikiem pozytywnym do ośrodków kwarantanny, czasem znajdujących się nawet poza miastem. Według informacji agencji przekształca się na nie szkoły, niedawno ukończone bloki mieszkalne czy hale wystawowe, z których największe mogą pomieścić nawet 50 tys. osób. W części z nich mają panować spartańskie warunki.
Z relacji mieszkańców Chin, na które powołuje się Reuters, leżą oni w rzędach na szarych łóżkach obozowych. Jedna z przebywających tam kobiet opowiada, że w ośrodku znajdywało się 200 osób, w tym małe dzieci, dzielący cztery toalety. Nie było tam pryszniców, a na śniadanie można było otrzymać jedynie zwykły chleb. W ciągu ostatniego tygodnia władze przenosiły całe społeczności, w tym również osoby niezakażone, w celu zdezynfekowania ich domów.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina
Nasilają się też obawy, że podobne restrykcje jak w Szanghaju zostaną wprowadzone również w Pekinie. W dzielnicy Chaoyang wszystkim 3,45 mln osób mieszkających lub pracujących tam nakazano wykonanie trzech testów w tym tygodniu, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa. Część wschodniej dzielnicy już została zamknięta. Otwarte zostały wciąż supermarkety, które według informacji Agencji Reutera mają być sukcesywnie wykupywane przez zaniepokojonych mieszkańców.
Wewnątrz dzielnicy władze wyznaczyły 14 mniejszych przestrzeni traktowanych jako "zamknięte", a kolejne 14 jako "kontrolowane" obszary z różnymi poziomami ograniczeń ruchu. Złagodzenie ograniczeń może nastąpić po tym, jak 27 kwietnia mieszkańcy zakończą testy. Oprócz Chaoyang testy mają być również prowadzone w 11 innych dzielnicach Pekinu - donosi Reuters.
Więcej informacji z Polski i ze świata przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl