Zabójcza terapia HIV

W RPA, kraju najbardziej dotkniętym epidemią AIDS, szerzy się plaga pseudoznachorów, którzy sprzedają nosicielom wirusa HIV rozmaite specyfiki mające zapewnić ozdrowienie. Są oni popierani przez prezydenta i rząd, którzy standardową terapię retrowirusową odrzucają jako nieskuteczny wymysł kolonizatorów i skorumpowanych koncernów farmaceutycznych.

Zeblon Gwala z plemienia Zulu miał sen. Ten były kierowca ciężarówki jeżdżący na długich dystansach został nawiedzony przez zmarłego dziadka, który kazał mu zbierać zioła i korzenie z całej Afryki. Potem jakiś głos w głowie kazał mu ugotować je na dwa sposoby: aby pobudzić układ odpornościowy i zahamować postęp HIV.

Pierwszą pacjentką Gwali była jego siostra. - Miała końcową choroby i łuszczyła jej się skóra. Coś powiedziało mi, że muszę sparzyć zioła i podać jej. Ugotowałem mniej więcej 5 litrów naparu, podałem jej i poczuła się lepiej. Zaszła w ciążę, urodziła dziecko i wyszła za mąż - opowiada Gwali.

Gwali nie wspomina jednak, że jego siostra nie żyje. Kiedy mówię mu o tym, zaczyna omijać temat: - Umarła w wyniku powikłań w szpitalu, ale nie możemy o tym rozmawiać, bo doszło do błędu w sztuce lekarskiej - odpowiada.

Śmierć siostry Gwali nie zniechęciła mieszkańców RPA od tłumnego odwiedzania jego "kliniki" na ruchliwej ulicy leżącego na wschodnim wybrzeżu republiki miasta Durban. Pacjenci płacą około 90 dolarów - dla wielu z nich równowartość dwutygodniowej pensji - za lekarstwo nazywane przez Gwalę "miksturą," które przyrządzane jest w wielkich poczerniałych garnkach i sprzedawane w dwulitrowych opakowaniach.

Specyfik nazywa się eBhejane, co w języku zuluskim oznacza "czarny nosorożec." Jest to najpopularniejszy alternatywny sposób leczenia AIDS w RPA.

Przed przekazaniem pacjentom mikstury, Gwala ostrzega ich, że muszą zaprzestać stosowania klasycznej terapii zapewnianej przez placówki szpitalne, które usiłują zahamować rozwój AIDS w kraju. Gwala twierdzi, ze oba sposoby leczenia są równie skuteczne, ale środki farmakologiczne przyspieszają śmierć.

Terapia retrowirusowa lub "czarny nosorożec"

- W Republice Południowej Afryki masz do wyboru dwie drogi. Mamy terapię retrowirusową i uBhejane. Jeśli o mnie chodzi, uważam, że oba te sposoby są równie skuteczne. Różnica polega na tym, że uBhejane nie ma efektów ubocznych. Terapia retrowirusowa działa, ale równocześnie daje bardzo silne efekty uboczne, więc nie możemy twierdzić, że jest naprawdę skuteczna, bo pacjent jest na nią skazany aż do śmierci. Powodem śmierci są efekty uboczne zażywanych specyfików. Ale trzeba przyznać, że umierający są w dobrym stanie ogólnym - mówi Gwala.

Gwala twierdzi, że obok szpitali są kostnice, ponieważ lekarze nie znają się na medycynie. Zaznacza, że przy jego klinice - zaadaptowanej z pomieszczenia sklepu w handlowej dzielnicy Durbanu, w której dominują przedstawicielstwa firm samochodowych - nie ma kostnicy.

Do tej pory około 50 tys. ludzi zdecydowało się uwierzyć Gwali, a nowi pacjenci pojawiają się każdego dnia.

To typowa historia o wykorzystywaniu najbardziej zdesperowanych i nieświadomych ludzi w całej Afryce, gdzie na rogu każdej ulicy można kupić "leki" na AIDS, prawdziwa zwłaszcza w RPA, gdzie 1 na 6 dorosłych jest seropozytywny, codziennie na AIDS umiera około tysiąc osób, a rząd ewidentnie zawiódł oczekiwania dotkniętych klęską ludzi.

W taki sposób najwybitniejsi specjaliści ds. AIDS postrzegają działalność Gwali, twierdząc, że jego tajna recepta na miksturę z 89 ziół i korzeni być może nie wyrządza żadnej szkody pacjentom, ale na pewno nie leczy AIDS. Przy tym naleganie Gwali, aby pacjenci zaprzestali stosowania tradycyjnej terapii ściąga na nich dosłowny wyrok śmierci.

Kiedy Sojusz Demokratyczny - południowoafrykańska partia opozycyjna złożyła formalny wniosek o przeprowadzenie dochodzenia w sprawie działalności Gwali w sierpniu 2007 r., nazwano go "podwórkowym chemikiem" produkującym "fałszywe lekarstwo na AIDS".

RPA przeciw "lekom kolonizatorów"

W tym przypadku jednak pojawia się istotna różnica: w Afryce przeważnie rządy prowadzą intensywną kampanię w celu uświadomienia społeczeństwa, że AIDS nie da się całkowicie wyleczyć, ale równocześnie zapewniając, że terapia retrowirusowa przedłuży zarażonym życie. Tymczasem władze RPA mocno poparły wizję prezentowaną przez kierowcę ciężarówki. Gwala został okrzyknięty zbawcą przez członków komisji parlamentarnej podczas posiedzenia na temat strategii w sprawie AIDS. Był także wspierany przez ministra zdrowia RPA, który wyśmiewał jego krytyków, określając ich mianem "kolonizatorów".

Sprzeczność poglądów na temat uBhejane to, zdaniem rządu, wynik walki między tradycyjnymi znachorami i ich metodami leczenia - z których usług korzysta w przypadku choroby około 80 proc. czarnych mieszkańców RPA - i głęboko zakorzenionego, skażonego piętnem rasy uprzedzenia medycznego establishmentu wobec leków produkowanych na Zachodzie. Aktywiści na rzecz pomocy chorym na AIDS oraz naukowcy oskarżają rząd o wykorzystywanie zalet naturalnej medycyny. Działalność uzdrowicieli, którzy skądinąd słusznie domagają się oficjalnej akceptacji, służy propagowaniu kontrowersyjnych poglądów prezydenta Thabo Mbeki i jego powszechnie wyszydzanej minister zdrowia dr Manto Tshabalali-Msimangi. Oboje kwestionują ortodoksyjne poglądy naukowe na temat tego, że wirus HIV powoduje AIDS, a terapia retrowirusowa ratuje życie. Oboje politycy otwarcie wyrażają się lekceważąco o lekarstwach powstrzymujących rozwój wirusa, sugerując - jak Gwala - że są one tak toksyczne, że w końcu zabijają przyjmujących je chorych.

Takie postępowanie nie tylko spowodowało wśród obywateli RPA dezorientację co do korzyści płynących z przyjmowania "leków" w rodzaju uBhejane, ale utorowało także drogę dla ludzi, których specjaliści leczący AIDS nazywają "szarlatanami" z Europy: ludzi sprzedających witaminy i napary z czosnku jako alternatywę dla leków, które pomyślnie przeszły próby kliniczne.

W efekcie umierają ludzie.

Witaminy na HIV i AIDS

Pięć lat temu mocno kontrowersyjna postać z Niemiec Matthias Rath, który zbudował lukratywny biznes na sprzedaży tabletek witaminowych w Europie, przeniósł się na jedno z pierwszych pól bitwy, na którym toczyły się potyczki w walce o lekarstwa na AIDS - do regionu Khayelitsha. Khayelitsha położone jest w pobliżu Cape Town i liczy około 600 tys. czarnych mieszkańców, z których 70 tys. to nosiciele wirusa HIV.

Kiedy Mbeki odmówił podawania terapii retrowirusowej pacjentom szpitali rządowych, organizacja Lekarze Bez Granic zdecydowała się na samodzielne dostarczenie leku i rozdawanie go w jednej z klinik, właśnie w Khayelitsha.

W 2003 r. Rath otworzył swoją własną klinikę w tym samym miejscu w celu propagowania - jak to nazywał - ratujących życie składników mikroodżywczych i tabletek z witaminami jako alternatywy dla terapii retrowirusowej, do której porzucenia byli namawiani seropozytywni pacjenci. Niektóre tabletki były trudne do odróżnienia od hamujących rozwój AIDS leków farmakologicznych, co - w opinii adwersarzy Ratha - powodowało dezorientację pacjentów.

Rath nie mógł się wyrażać bardziej jasno o tym, co sądził na temat terapii retrowirusowej. Według jego poglądów, zamieszczanych w internecie, głoszonych podczas przemówień na całym świecie i publikowanych w reklamach zamieszczanych w "New York Timesie" terapia retrowirusowa była formą ludobójstwa Afrykanów przeprowadzaną przez firmy farmaceutyczne, które są także odpowiedzialne za drugą wojnę światową, apartheid i amerykańską inwazję na Irak.

Wrogość Ratha wobec kuracji farmakologicznych znalazła zrozumienie u prezydenta Mbeki, który oświadczył, że to substancje toksyczne zawarte w lekach, a nie AIDS zabiły miliony ludzi, którzy zdecydowali poddać się kuracji.

Za poglądami Ratha opowiedziała się skwapliwie także minister zdrowia Tshabalala-Msimang, która kiedyś oświadczyła, że kraje Zachodu umyślnie rozprzestrzeniały wirusa HIV w szczepionkach przeciwko ospie.

Lekarze bez Granic i wpływowa południowoafrykańska organizacja o nazwie Kampania na rzecz Leczenia (TAC), która zainicjowała skierowaną przeciwko prezydentowi akcję społeczną na rzecz dostępności terapii retrowirusowej dla biednych, są mocno zaniepokojone poglądami Ratha i jego strategią działania. Podczas gdy nikt nie kwestionuje korzyści płynących ze zdrowej diety i dostarczania organizmowi witamin, których skutkiem jest wzmocnienie układu odpornościowego i opóźnianie rozwoju AIDS, przedstawiciele obu organizacji oskarżają Ratha o wprowadzanie w błąd nosicieli wirusa HIV w celu zniechęcenia ich do zażywania leków ratujących życie.

Kiedy Rath założył biuro w Cape Town w 2003 r. pod nazwą Fundacja Zdrowia Dr. Ratha w celu darmowego rozdawania tabletek witaminowych i mikroodżywczych biednym mieszkańcom kraju, szefem oddziału uczynił Anthony'ego Reesa, swojego bliskiego wspólnika.

- Kiedy zacząłem pracować dla dr. Ratha uważałem, że wszystko jest najzupełniej uczciwe, ponieważ prezentował on swoją firmę jako organizację o charakterze filantropijnym i wydawało się, że ma to pokrycie w rzeczywistości. Wygląda, że Rath był przygotowany do przedstawiania wiarygodnych potwierdzeń swojej działalności i uzasadniania poglądów, które głosi - opowiada Rees.

W ciągu dwóch lat Rees stał się przeciwnikiem Fundacji Ratha, bo - jak twierdzi - zdał sobie sprawę, że tabletki wcale nie ratowały życia i że pewna grupa "pacjentów" zmarła po zaprzestaniu przyjmowania terapii. Do tej grupy należała Marietta Nziba Gugulethu, którą Rees opisuje jako jedną ze wzorowych pacjentek fundacji i jej byłą pracowniczkę.

Ofiary iluzji

Marietta wystąpiła w materiale wideo, który pojawił się na internetowej stronie fundacji w okresie promowania cudownie działających mikroodżywek. U boku dr. Ratha młoda kobieta opowiadała o tym, jak ilość limfocytów typu CD4 - wskaźnika świadczącego o sile układu odpornościowego - podwoiła się od momentu, kiedy zaczęła brać tabletki. Zniknęły czyraki na ramionach, ustąpiła biegunka i wymioty. - Dziękuję Bogu za witaminy, które zesłał tutaj, żeby ocalić Południową Afrykę - mówiła Marietta.

Zmarła w ciągu kilku tygodni.

- To wydarzenie sprawiło, że zrozumiałem, że muszę zacząć działać - opowiada Rees.

Inną ofiarą tej samej iluzji została 40-letnia Zukiswa Njokwa. - Zukiswa brała kurację retrowirusową, ale źle się po niej czuła, chociaż wzrastał jej poziom limfocytów CD4 - opowiada jej najlepsza przyjaciółka Norute Nobebola, jedna z pierwszych zdiagnozowanych nosicielek wirusa HIV w Khayelitsha.

- Nie powiedziała mi, że przestała brać leki i zaczęła zamiast tego brać multiwitaminy. Znalazłam nie zużyte opakowania z lekami w jej domu już po jej śmierci - mówi kobieta. To sprawiło, że Noruta publicznie ujawniła fakt, iż sama jest zakażona oraz rozpoczęła kampanię przeciwko pigułkom Ratha. - Wielu ludzi w grupach wsparcia zdecydowało się na branie multiwitamin, ponieważ terapia retrowirusowa powoduje przejściowe pogorszenie stanu zdrowia. Po diagnozie pacjent szuka każdego sposobu, żeby poczuć się lepiej. Rezygnują z terapii, przez krótki czas lepiej się czują, potem następuje gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia i śmierć - opowiada Norute.

Z biegiem czasu przedstawiciele Lekarzy bez Granic dowiedzieli się, że pracownicy Fundacji Ratha docierają do pacjentów klinik leczących AIDS w Khayelitsha. Nompumelelo Mantangana, pielęgniarka i menedżer kliniki w Ubuntu odkryła, że pracownicy fundacji płacili personelowi szpitala za nazwiska seropozytywnych pacjentów. - Zatrzymaliśmy ten proceder, ale wyrządził on już szkody - mówi.

Mantangana twierdzi, że pracownicy fundacji odwiedzali chorych w domach, żeby ich przekonać, że witaminy są lekarstwem na HIV i AIDS. - To spowodowało zamieszanie wśród pacjentów. Nie wiedzieli, komu wierzyć. Kilka osób zmarło - opowiada pielęgniarka.

Mówi także, że Fundacja Ratha wykorzystywała fakt, że wielu ludzi decydowało się na leczenie w klinice dopiero wtedy, kiedy byli naprawdę chorzy, a terapia retrowirusowa powodowała przejściowe pogorszenie się stanu zdrowia przed widoczną poprawą. - Przekonywali ludzi, żeby zaprzestali terapii farmakologicznej i zaczęli brać witaminy, a wtedy lepiej się poczują. Tak się dzieje, ale nie oznacza to ogólnej poprawy. Na koniec jest jeszcze gorzej - ocenia Mantangana.

Rząd RPA kontra "skorumpowane korporacje"

Kiedy lekarze i organizacja TAC zaczęli zwalczać Fundację Ratha, zrobiło się nieprzyjemnie. W mieście Khosa przedstawiciele TAC rozdawali ulotki, z których wynikało, że Rath jest odpowiedzialny za śmierć kobiety, na którą wywierano presję, żeby porzuciła środki farmakologiczne na rzecz multiwitamin.

Fundacja zareagowała przez rozpowszechnianie w okolicy własnych ulotek, z których można było się dowiedzieć, że TAC działa potajemnie na korzyść wielkich koncernów farmaceutycznych. Organizacja została oskarżona o "destabilizowanie demokracji w imię obcych interesów".

Minister zdrowia Tshabalala-Msimang opowiedziała się za Rathem, ponieważ podziela pogląd prezydenta jakoby toksyczność farmaceutyków, a nie AIDS, była powodem śmierci pacjentów. - Zdystansuję się od dr. Ratha, jeśli zostaną przedstawione dowody, że suplementy witaminowe, które przepisuje, są niebezpieczne dla ludzi zarażonych HIV - minister powiedziała reporterom.

Inne głosy były bardziej sceptyczne.

Południowoafrykańska rada do spraw standardów reklamy orzekła, że niektóre skutki zażywania witamin, jakie przedstawia Rath, nie są prawdziwe, a amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków ostrzegała go, że niektóre reklamy jego fundacji łamią prawo. Światowa Organizacja Zdrowia, UNAids i Unicef oskarżyły go o wypaczenie ich rekomendacji dotyczących wartości zdrowego odżywiania się dla opóźnienia rozwoju AIDS. W odwecie Rath oskarżył wszystkie organizacje o działanie na zlecenie koncernów farmaceutycznych. Obecnie Rath niezbyt często przebywa w RPA. Jednak w 2007 r. otworzył ponownie swoje biuro w Cape Town. Kierownikiem oddziału został Ndithini Tyhido, który pracuje dla Ratha od wielu lat.

W 1992 r. Tyhido został oskarżony o zamordowanie dziecka i usiłowanie zabójstwa dorosłego człowieka w Khayelitsha, za co skazano go na 9 lat pozbawienia wolności.

Tyhido twierdzi, że zabił w samoobronie w okresie wielkiego politycznego zamętu, ale Południowoafrykańska Komisja ds. Prawdy i Pojednania odmówiła mu amnestii. Został on także wyrzucony z partii Afrykański Kongres Narodowy za rzekome przestępstwa.

Po sądowych potyczkach Tyhido nauczył się być ostrożny i z mniejszym entuzjazmem wypowiada się o działaniu witamin Ratha . - To nie jest żadne leczenie ani terapia - uważa.

Czy zatem Rath nadal twierdzi, że jego preparaty mogą być alternatywą dla terapii retrowirusowej? - Te mikroodżywki mogą uratować życie. Widziałem, jak po ich zażyciu pacjenci, z którymi było bardzo źle, wracali do zdrowia. Nie twierdzę, że zostali wyleczeni z AIDS, bo na to nie ma lekarstwa, ale czuli się znacznie lepiej - mówi Rath.

Tyhido jednak odmawia bezpośredniego komentarza, kiedy dowiaduje się, że niektórzy pacjenci, których wyleczenie fundacja uważa za swój sukces, nie żyją. Twierdzi, że "wierutnym kłamstwem" jest jakoby fundacja mataczyła przy reklamowaniu pigułek witaminowych oraz że witaminy są podarunkiem dla biednych, który jest finansowany przez Matthiasa Ratha ze sprzedaży witamin w innych częściach świata. Dlaczego więc działalność Ratha spotyka się z wrogim przyjęciem? - Ponieważ to, co robi dr Rath i polityka tego kraju, zagraża interesom wielkich firm - odpowiada Tyhido.

"Szarlatani dr Manto"

Mandla Majola, który prowadzi biuro TAC w Khayelitsha, uważa, że kampania edukacyjna prowadzona przez jego organizację i informacje z innych dostępnych źródeł odniosły w końcu skutek.

Jak twierdzi Majola, "sprawa urosła do rangi problemu przede wszystkim z powodu strategii zaprzeczania, jaką przyjął prezydent Mbeki. Rząd tolerował prowadzoną przez Ratha kampanię przeciwko terapii retrowirusowej ponieważ sam kwestionuje związek między HIV i AIDS. Władze wierzą, że leki retrowirusowe są bardzo toksyczne i niebezpieczne dla życia pacjentów, a także, że ludzie w rodzaju Matthiasa Ratha mogą dostarczyć rozwiązanie, kiedy jest nim zabijanie nosicieli HIV".

Mbeki i Tshabalala-Msimang wspierają także innych przeciwników naukowej wykładni dotyczącej mechanizmów AIDS, w tym Anthony'ego Brinka, jednego z najbardziej entuzjastycznych zwolenników Ratha, prawnika i byłego sędziego, który przekonanie, że HIV wywołuje AIDS uważa za objaw "masowej histerii". Brink nie zaleca używania prezerwatyw, ponieważ "akt miłosny" nie może spowodować śmierci.

Nowojorski lekarz Roberto Giraldo pomógł przekonać Manto Tshabalalę-Msimang, że dieta zawierająca czosnek, sok cytrynowy, buraki i afrykańskie ziemniaki jest słuszną alternatywą dla leków retrowirusowych. Pani minister zyskała przydomek "dr Burak," kiedy przedstawiła poglądy Giraldo na międzynarodowej konferencji poświęconej AIDS.

Tshabalala-Msimang wsparła także holenderską pielęgniarkę Tine van der Maas, która nosicielom HIV sprzedaje specyfik oparty na czosnku i soku cytrynowym w wiejskim rejonie KwaZulu-Natal. Van der Maas mówi chorym, żeby zrezygnowali z leków retrowirusowych i brali jej specyfik, twierdząc jednocześnie, że AIDS powoduje zła dieta złożona z nadmiernej ilości kukurydzy i cukru. - O nas właśnie ludzie mówią: "szarlatani dr Manto" - mówi w promocyjnym materiale wideo, który pokazuje przyszłym "pacjentom".

Na filmie van der Maas mówi ludziom z KwaZulu-Natal, że HIV nie ma nic wspólnego z AIDS. - Niezależnie od tego, czy ludzie są nosicielami HIV, czy też nie, mogą mieć objawy typowe dla AIDS - mówi pielęgniarka.

Mikstura Zeblona Gwali jest obecnie tak popularna, że Gwala rozprowadza ją przez pośredników w Durbanie i innych częściach prowincji KwaZulu-Natal. Nie twierdzi, że zna mechanizm działania specyfiku. Jest natomiast przekonany, że specyfik chroni zażywającego przed "wszelkimi wirusami".

- Mam szczęście. Na 100 pacjentów u 98 można zauważyć poprawę po zażywaniu mojego specyfiku. Nie wolno dopuścić do tego, żeby ludzie umierali na AIDS, bo mamy coś, co może ich wyleczyć albo zapewnić lepsze samopoczucie. Twierdzę, że moja mikstura leczy ludzi z HIV i AIDS. To może jest lekarstwo na 3 lub 5 lat - mówi Gwala.

Specyfik "podwórkowego chemika"

Niewielu lekarzy w RPA kwestionuje wagę tradycyjnych uzdrowicieli dla ogólnego stanu zdrowia narodu. Mówią jednak, że istniejące od dawna preparaty ziołowe, których pozytywne działanie znane jest od pokoleń, są całkowicie inne od "leków na AIDS", które powstały w ciągu ostatnich 10 lat.

Tshabalala-Msimang widzi to inaczej. Kiedy opozycyjny Sojusz Demokratyczny nazwał uBhejane "fałszywym lekiem na AIDS" produkowanym przez "podwórkowego chemika," minister zdrowia oskarżyła partię o "trwanie na pozycjach ideologii kolonialnej". Minister Msimang powiedziała "Guardianowi," że rolą ministerstwa zdrowia nie jest mówienie ludziom, czy uBhejane i inne podobne specyfiki rzeczywiście działają. - Przez całe wieki ludzie w tym kraju używali tradycyjnych lekarstw. Specyfiki te nie przechodziły przez rygorystyczne procedury związane z badaniami klinicznymi. Nie jest moim zadaniem mówić ludziom, że się im nie polepszyło i nadal są bardzo chorzy. To nie ja powinnam mówić "proszę nie zażywać leków medycyny naturalnej" - mówi pani minister. Aktywiści działający na rzecz chorych na AIDS głęboko nie zgadzają się z takimi poglądami.

W 2006 r. naukowcy z uniwersytetu w KwaZulu-Natal przebadali uBhejane i stwierdzili, że chociaż specyfik nie jest groźny, nie ma żadnych dowodów, że leczy AIDS.

Zastępca rektora uniwersytetu, prof. Salim S. Abdool Karim, wybitny badacz AIDS, powiedział na konferencji prasowej: "uBhejane jest sprzedawane po wysokich cenach jako lekarstwo na AIDS, co sugerowałoby, że na podstawie niezweryfikowanych założeń czerpie się korzyści kosztem cierpienia chorych na AIDS".

Badania uBhejane są prowadzone przez Nceba Gqaleni, kierownika programu badawczego poświęconego medycynie naturalnej na uniwersytecie w KwaZulu-Natal.

- Widziałem Gwalę przy pracy. Sprzedaje swój specyfik każdemu, kto ma pieniądze, ponieważ nie jest wykwalifikowanym felczerem. Gwala nie stosuje wiedzy zgromadzonej przez medycynę naturalną. Zioła wykorzystywane w uBhejane są używane od dawna, ale oczywiście nie do leczenia HIV i AIDS, które pojawiły się stosunkowo niedawno. Ludzie tacy jak Gwala powinni wykorzystywać naukę do uprawomocnienia swoich wizji. Nasz rząd jednak jest innego zdania - mówi Gqaleni.

Praca sekretarka - oferty pracy na Pracawbiurze.pl

Więcej o: