Porażka emerytur

System emerytalny w Polsce powinien zostać gruntownie przewietrzony. Wnikliwiej należy przyjrzeć się nie tylko ZUS-owi i temu, co i jak gromadzi dla swoich przyszłych emerytów, ale także samym funduszom.

Jose Pinera, były minister pracy i autor chilijskiego "cudu emerytalnego", który służył jako wzór dla polskiej reformy emerytur, mógł mówić o sporym szczęściu. Podjętą przez niego w latach 1978-1980 radykalną reformę emerytalną namaścił sam Pinochet. Nie znaczy to jednak, że towarzyszyły jej akty dyktatorskiej przemocy. Nikt nie protestował, bo w owym czasie w Chile nie było związków zawodowych, a partie polityczne znajdowały się w rozsypce. Reformę zatem można było wprowadzić łatwiej, o wiele łatwiej, niż w innych krajach. Na protest nie zdobyli się nawet ciężko pracujący górnicy w kopalniach miedzi. Wytłumaczono im, że wysokie - w stosunku do reszty społeczeństwa - zarobki, pozwolą im oszczędzić na starość w funduszach emerytalnych całkiem godziwe pieniądze. Pinera uważa chilijską reformę za bezapelacyjny sukces. Jednak zarówno w Chile, jak i w Polsce i innych krajach, które się zdecydowały na ten krok, pojawia się coraz więcej poważnych wątpliwości, czy jednak warto było...

Błędy u zarania

Nowy system emerytalny, wzorowany głównie na chilijskim i argentyńskim, działa w Polsce już od pierwszego stycznia 1999 r. Został oparty na trzech elementach zwanych filarami. Emerytura ma pochodzić z dwóch lub trzech źródeł. Teoretycznie od początku chodziło o zapewnienie emerytom bezpieczeństwa finansowego - dzięki różnorodności form zabezpieczenia oraz większej efektywności pomnażania odkładanych pieniędzy. Wszyscy, którzy urodzili się po 31 grudnia 1968 r. nie mieli wyboru i musieli wybrać otwarty fundusz emerytalny (OFE), co było równoznaczne z uczestnictwem w drugim filarze. Urodzeni przed 1 stycznia 1969 r. owszem - mogli zdecydować, czy chcą pozostać wyłącznie w ZUS-ie, czy też chcą uczestniczyć także w drugim filarze. Wprowadzono system zabezpieczeń gwarantujący bezpieczeństwo kapitału w funduszach emerytalnych - co jest nie do przecenienia, szczególnie w niespokojnych czasach przesileń na rynkach finansowych. Działalność wszystkich funduszy kontrolowana jest przez Komisję Nadzoru Finansowego. Fundusze zobowiązane są do publikowania na bieżąco swoich wyników, jednak co najmniej raz w roku. Sama decyzja o "zapisaniu się" do funduszu emerytalnego była i jest nieodwołalna. I to jest pierwsza, poważna wątpliwość. Trudno bowiem zmieścić w obligo możliwość zwykłego obywatelskiego prawa do samostanowienia, decydowania o tym, co się dzieje z uzbieranymi przez nas samych przecież oszczędnościami.

Wróćmy jednak do początków reformy. Osoby urodzone przed 1 stycznia 1949 r. nie zostały nią objęte. Dla nich emerytura wypłacana jest na starych zasadach. Na nowym, zreformowanym ZUS-ie oparty został I filar nowego systemu emerytalnego. Zabezpiecza on podstawowe świadczenia emerytalne. Jest powszechny, obowiązkowy i gwarantowany przez państwo. Z kolei II filar systemu emerytalnego opiera się na otwartych funduszach emerytalnych (OFE). Obywatele decydują się na fundusz, który gromadzi ich środki na przyszłą emeryturę. Każdy, kto podejmuje stałą pracę, zobowiązany jest do wyboru OFE. Może wybrać przy tym tylko jeden fundusz; w pierwszych latach po reformie zdarzały się przypadki, że ludzie byli zapisani do jednego lub więcej funduszy. Jeżeli ktoś jest niezadowolony z wyboru funduszu, może zmienić OFE na dowolny inny, w jego opinii osiągający lepsze wyniki finansowe. Kierować można się różnymi rankingami i zestawieniami, przygotowywanymi m.in. przez KNF. Trzeba jednak pamiętać, że dotyczą one historycznych wyników osiąganych przez fundusze. Zgromadzony i pomnożony kapitał w OFE ma także w założeniu twórców reformy emerytalnej podlegać dziedziczeniu. Mówi o tym rozdział 13 ustawy o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych z 28 sierpnia 1997 r., w szczególności art. 151 i 152. Jeśli ubezpieczony nie dożyje wieku emerytalnego, jego współmałżonek otrzyma 50 proc. zgromadzonego kapitału w zakresie, w jakim środki te stanowiły przedmiot wspólnoty małżeńskiej. Przeważnie (gdy małżonkowie pozostawali we wspólnocie majątkowej w okresie trwania związku małżeńskiego) jest to połowa środków zgromadzonych przez zmarłego członka funduszu na jego rachunku, poczynając od daty zawarcia związku małżeńskiego. Część ta zostanie przekazana na konto małżonka w funduszu emerytalnym. Zakładano, że będzie nim mógł dysponować dopiero wówczas, gdy osiągnie wiek emerytalny. Druga połowa będzie dziedziczona zgodnie z zasadami prawa spadkowego. Ubezpieczony może wskazać osoby uposażone do dysponowania jego kapitałem po jego śmierci. Gdyby nie wskazał imiennie takiej osoby (lub osób), kapitał dziedziczyć mogą członkowie najbliższej rodziny. Niestety rząd - wbrew założeniom przyjętym u podstaw reformy, bez rozgłosu ograniczył możliwość dziedziczenia. W ustawie o zakładach emerytalnych uniemożliwiono praktycznie spadkobranie zgromadzonych składek, jeśli pieniądze już się znalazły w jednej z tych instytucji, a emerytura była już pobierana. W rażący sposób - w naszej opinii - aktem niejako wtórnym i mocno spóźnionym do ustawy o organizacji funduszy emerytalnych naruszono zasadę "prawo nie działa wstecz" i "dóbr nabytych", co rysuje się jako jeden z największych skandalów polskiej rzeczywistości gospodarczej po 1989 r.

Słabe wyniki. I co dalej?

Odkładane w OFE pieniądze są inwestowane na rzez ich członków. Odbywa się to tak, że część pobieranej składki przez ZUS (7,3 proc.) przekazywana jest na indywidualne konto w OFE. Środki zgromadzone na rachunku w funduszu pochodzą właśnie z kolejnych wpłat oraz osiągniętych zysków. Od tych wielkości zależy emerytura z drugiego filaru.

Pieniędzmi gromadzonymi w OFE zarządza powszechne towarzystwo emerytalne (PTE). II filar jako system kapitałowy przynajmniej teoretycznie daje możliwość uzbierania odpowiednio wysokiego kapitału tylko osobom, które będą odpowiednio długo jego aktywnymi uczestnikami, czyli będą przez długi okres gromadzić składki w OFE. Dlatego młodzi, tj. urodzeni po 31 grudnia 1968 r., muszą (zgodnie z ustawą) w nim uczestniczyć.

Możliwości odłożenia godziwych pieniędzy na emeryturę w OFE są tylko teoretyczne, ponieważ już teraz widać, że zyski OFE na rzecz ich członków drapieżnie pochłania przedłużająca się bessa giełdowa. Szkoda, że wielu akwizytorów funduszy jakby zapomniała o przekazywaniu klientom informacji o ryzyku, jakie wiąże się z uczestnictwem w OFE.

- Patologie w procesie akwizycji trzeba eliminować. Nie należy jednak mylić patologii z samym procesem pozyskiwania klientów. Patologią nie jest fakt, że klienci fundusze zmieniają, tylko pod wpływem jakich informacji je zmieniają. Jeśli są wprowadzani w błąd przez akwizytora, należy za to karać. Jednocześnie można też próbować zapobiegać. Od analizowania skarg na akwizytorów oraz karania jest Komisja Nadzoru Finansowego. My proponujemy pewien sposób zapobiegania patologiom akwizycji. Jest nim wystandaryzowanie informacji dotyczących wyników inwestycyjnych i opłat dotyczących poszczególnych funduszy emerytalnych - przekonuje Ewa Lewicka, szefowa Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.

Chociaż przez ostatnie 10 lat osiągane przez OFE stopy zwrotu można nazwać godziwymi, to dwa lata niedźwiedzi na parkiecie zrobiły swoje, pochłaniając połowę zysków z poprzednich lat. Kiedy w 2003 r. przygotowywałem na zlecenie jednej z redakcji kalkulator służący do symulacji przeszłej emerytury z trzech filarów, już wówczas jasno z niego wynikało, że przyszłe emerytury będą - delikatnie rzecz ujmując - niewygórowane. Sen z powiek spędza wielu osobom świadomym zalet i mankamentów nowego systemu tzw. stopa zastąpienia, wyrażająca stosunek wielkości emerytury do ostatniej pensji. W nowym systemie wyraźnie, wyraźnie niższa niż w starym, repartycyjnym - nieprzekraczająca 40-60 proc. Dlatego trwają poszukiwania rozwiązań, w jaki sposób zabezpieczyć pieniądze przyszłych emerytów przed ich deprecjacją. Jednym z pomysłów jest zakaz inwestowania w instrumenty ryzykowne (głównie akcje) tuż przed przejściem "delikwenta" na emeryturę.

- Ważna jest też dywersifikacja portfela inwestycyjnego - przekonuje Cezary Burzyński, prezes Handlowy PTE - Osoby młodsze powinny przyjmować większe ryzyko - przekonuje. A Jan Mazurek, główny analityk w Investors TFI tylko to potwierdza i tak przekonuje:

- Każdy człowiek ma inne preferencje w zakresie ryzyka. Wynikać to może z jego wieku, stanu zdrowia, sytuacji materialnej i rodzinnej czy osobistych preferencji. Dla ludzi młodych będą bardziej właściwe fundusze o wyższym ryzyku, inwestujące w znacznej mierze w akcje. Nawet jeżeli zdarzy się silna dekoniunktura na rynkach finansowych, młody człowiek ma sporo czasu do emerytury i istnieje duża szansa, że ewentualne straty zostaną odrobione w następnych dziesiątkach lat. Dla starszych ludzi właściwe byłyby fundusze z jak największym udziałem obligacji. Segmentacja funduszy pozwoliłaby również na wyspecjalizowanie się zarządzających w inwestycjach w konkretne klasy instrumentów finansowych.

Istotną i nierozstrzygniętą jeszcze kwestią - chociaż niekluczową - jest wysokość prowizji i opłat pobieranych od członków OFE. Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych stoi na stanowisku, że o skali obniżek opłat należy decydować po ustaleniu szerokiego zakresu zmian w funkcjonowaniu OFE, gdyż zmiany te wpłyną na podniesienie kosztów ich funkcjonowania. Uważa, że możliwe jest szybsze, niż wcześniej przewidziano, obniżanie opłat od składki, jednak nie jednorazowe, lecz rozłożone w czasie. (.)

Więcej w kwietniowym wydaniu Miesięcznika Finansowego BANK