Przykładem technologii, która nas oszukuje są przyciski "Pobierz". Po dobrej dekadzie zatruwania życia każdemu internaucie Google postanowił w końcu wydać im wojnę - Chrome będzie ostrzegać nas specjalnym komunikatem przed tym, że strona na którą się kierujemy zawiera "fałszywe przyciski".
Jak działają? Na stronie, z której mamy pobrać plik widzimy po prostu cała masę przycisków, zdecydowana większość z nich kieruje nas na inne strony, albo sprawia, że pobierzemy zupełnie inny plik, niż chcieliśmy. To, na czym nam najbardziej zależy jest na stronie ukryte - mały tekst, mała ikonka, której trzeba szukać w nieskończoność.
Czy jest sposób, by unikać klikania w fałszywe przyciski? Oto dwie podpowiedzi.
Po pierwsze: jeśli przycisk tak naprawdę jest reklamą to powinno to być oznaczone specjalnym symbolem widocznym poniżej.
Fot. makeuseof.com
Drugą podpowiedzią jest sam rozmiar przycisku. Reklamy są bowiem sprzedawane w konkretnych rozmiarach. Trzeba spojrzeć na stronę "dzieląc ją sobie w głowie" na boksy reklamowe.
Fot. MakeUsOf.com
Przycisk pobierania nie będzie miał raczej rozmiaru 1/4 strony. Sam rozmiar przycisku może więc sugerować, że jest fałszywy.
Kolejnym przykładem fałszywego przycisku jest ikonka zamykająca reklamę. Każdy zapewne spotkał się z uciekającą ikonką z symbolem "x", albo takimi, które nie zamykają żadnych okien, a jedynie kierują nas na stronę kasyna czy internetowej apteki.
Fot. Gazeta.pl
Są tacy internauci, którzy w dniu kinowej premiery filmu szukają jego darmowej wersji w internecie. Kiedy odnajdują link nic nie budzi ich podejrzeń, ani to, że film, który parę godzin temu miał premierę w USA jest już w wersji "DVD RIP", ani to, że pojawiła się już wersja z lektorem...
Często jest tak, że chociaż użytkownicy wiedzą, że niemożliwe jest, by film trafił już do sieci wciskają przycisk "Odtwórz", czekają na załadowanie się filmu (bacznie obserwując pasek postępu), otwierają paczkę chipsów słysząc muzykę towarzyszącą pojawieniu się na ekranie wielkiego napisu "Universal". Zdarza się, że zanim dotrze do nich, że dali się nabrać jeszcze kilka razy przeładują stronę.
Spotkaliście się kiedyś z reklamą w tym stylu:
"Pakiet telewizji Full HD za 19 zł miesięcznie. Jesteś zainteresowany?
Tak
Nie"
Znaczna większość z nas kliknie "Nie", by dać znać tym wstrętnym reklamodawcom, że nic a nic ich oferta nas nie obchodzi. Tylko, że mając przeświadczenie, iż mamy nad czymś kontrolę, nie zdajemy sobie sprawy, że... robimy to, czego oczekują reklamodawcy i twórcy portali. Potwierdzamy bowiem, że zobaczyliśmy reklamę. Mało tego: pozytywnie reagujemy na polecenie - bo nawet wybierając przycisk "Nie" zgadzamy się odpowiedzieć na zadane pytanie. Dla reklamodawcy czasami większe znaczenie ma fakt, że nie zignorowaliśmy przekazu.
Tego typu reklamy pojawiają się w tym zakątkach internetu, do których zaglądać nie powinniśmy. Ale zaglądamy czasem - chcąc na przykład obejrzeć mecz. Za darmo. Niestety, cena, jaką płacimy jest wysoka, bo ta darmowość oznacza wystawienie się na działanie cyberprzestępców i naciągaczy. Portale randkowe i czaty erotyczne kuszą napisem. "W twojej okolicy czeka na ciebie pięć dziewczyn". "Basia mieszka 0,3km od ciebie i chce poklikać".
Fotomontaż R. Kędzierski Fot. www.fusionplate.com
Niestety - specjaliści badający kwestię erotycznych infolinii, serwisów premium już dawno dowiedli, że osoba zapraszająca nas do rozmowy jest jedynie awatarem. Postaci często się zmieniają, a my łudzimy się, że mamy wybór.
Fałszywa technologia tego typu ma dwie różne postaci: plansze, które przesłaniają ekran informując o wykrytym wirusie, oraz aplikacje, które udają, że wykryły wirusy.
Jedne z najbardziej podstępnych to blokady komputera informujące o blokadzie nałożonej na nas przez policję. Najczęściej informują nas, że za usunięcie blokady trzeba zapłacić. Bardzo często zdarza się, że nasz komputer nie jest w żaden sposób zablokowany, a my płacąc ulegamy presji. Często nieświadomi, że wystarczyłoby wywołać listę procesów i zamknąć ten, który odpowiada za "blokadę". Oczywiście zdarzają się znacznie poważniejsze wirusy tego typu, które szyfrują pliki na naszym dysku - ich stworzenie wymaga jednak znacznie większej wiedzy.
Wielu twierdzi, że wszelkie ustawienia prywatności, na przykład te w Windows 10... nie działają. Ustawiamy opcję "nie przechwytuj tego co piszę", a Windows i tak to przesyła. Ustawiamy "nie zapisuj mojej pozycji", a system i tak skrupulatnie ją odnotowuje.
Podobnie sprawa ma się z Androidem. Funkcja "Historia lokalizacji" w moim przypadku nie działa, system informuje mnie, że została wyłączona. Ale być może jest jedynie... wyłączona dla mnie. To ja wyłączając ją odcinam sobie dostęp do danych, wcale nie musi to oznaczać, że dane nie są nadal śledzone. Podobne wątpliwości od lat pojawiają się względem Facebooka, który jest oskarżany o to, że "śledzi" swoich użytkowników nawet wtedy, gdy wypisali się z serwisu...