Jak się jednak okazuje, być może wbrew obiegowej opinii, wspomniane kanały niewiele mają wspólnego z prawdziwą nauką. Co więcej, należałoby się wręcz solidnie zastanowić zanim zdecydowalibyśmy się nazwać je choćby popularno-naukowymi.
Jorge Cham z bloga PhD Comics postanowił rozebrać na kawałki cztery popularne "naukowe" kanały telewizyjne i zaprezentować ich zawartość na wykresach kołowych.
Z podziału wynika jasno, że tylko 27% czasu antenowego The Science Channel poświęconego jest na zagadnienia naukowe. 23% programów natomiast zawiera słowa typu - "największy", "zabójczy", "potworny" lub "potwór" i aż 18% w ogóle nie da się z nauką powiązać.
Na uwielbianym w Polsce Discovery Channel aż cztery kategorie programowe zabierają równo po 20% czasu antenowego. Są to materiały zawierające w tytule słowa "dziki" lub "brudny", pokazują Alaskę, traktują o broni palnej i opowiadają o samochodach, motocyklach oraz tornadach.
National Geographic Channel aż 42% poświęca na materiały o policjantach i/lub broni, a całe 25% na opowieści o "dorosłych mężczyznach robiących głupie rzeczy".
Nadal młody History Channel natomiast koncentruje się na pokazywaniu programów na temat "złomu", jak określił to Cham. Pochłaniają one aż 50% czasu antenowego, wyprzedzając materiały na temat niebezpiecznych zawodów (37%), oraz te opowiadające o wyczynach zarośniętych motocyklistów (13%).
Nie da się ukryć, że to druzgocząca krytyka. Pytanie tylko ile w tym winy stacji telewizyjnych, a ile reakcji na zapotrzebowanie widzów. W końcu wy też moglibyście w tej chwili z łamów Nexta dowiadywać się wielu interesujących faktów na temat czarnej dziury w układzie podwójnego błękitnego nadolbrzyma Cygnus X-1 .
PhD Comics fot. Jorge Cham