W USA rozpętała się właśnie batalia, która może zdecydować o tym, gdzie przebiega granica pomiędzy prawem do prywatności, a prawem do zapobiegania terroryzmowi. Apple otrzymał właśnie sądowy nakaz pomocy FBI w złamaniu zabezpieczeń chroniących iPhone'a. Urządzenie należało do Syeda Farooka, terrorysty, który wraz ze swoją partnerką zamordował na początku grudnia 14 osób podczas strzelaniny w amerykańskim San Bernardino.
Czego zażądał amerykański sąd od Apple? Pomocy w złamaniu zabezpieczeń iPhone'a 5C. Jak widać są na tyle skuteczne, że FBI, które prowadzi śledztwo w sprawie Farooka (on sam zginął wraz partnerką podczas zamachu), nie jest w stanie samodzielnie ich przełamać. Sąd instruuje bardzo dokładnie i daje Apple pięć dni na spełnienie swojego żądania.
Pomoc techniczna Apple powinna polegać na (1) obejściu lub wyłączeniu funkcji automatycznego kasowania dysku urządzenia po 10 błędnych próbach wprowadzenia kodu, (2) umożliwieniu FBI wprowadzania kodów elektronicznie poprzez port fizyczny, Bluetooth lub sieć Wi-Fi (3) uniemożliwieniu programowego opóźniania wprowadzania kolejnych kodów
- wyjaśnia Niebezpiecznik.pl . Dodaje też, że sąd w praktyce domaga się, by Apple stworzyło nową wersję systemu iOS - jego instalacja na urządzeniu terrorysty pozwoliłaby, według FBI, odczytać dane. Ta wersja systemu miałaby być bowiem pozbawiona kluczowych zabezpieczeń.
Szef Apple nie chce się jednak zgodzić na pomoc. Tim Cook stwierdza, że narzędzie, którego stworzenia domaga się sąd de facto będzie mogło zostać użyte do złamania każdego iPhone'a, nie tylko urządzenia należącego do terrorysty. Wypełnienie sądowego nakazu oznaczałoby więc koniec prywatności amerykańskich obywateli. Byłoby potężnym ciosem dla Apple.
"Stworzenie tego narzędzia byłoby stworzeniem klucza, którym otworzyć można setki milionów zamków"
- napisał Cook w dramatycznym oświadczeniu skierowanym do klientów Apple.
"Wierzymy, że intencje FBI są dobre, jednak zmuszanie nas do stworzenie backdooru umożliwiającego włamywanie się do naszych urządzeń jest złe. Obawiamy się, że w ostateczności spełnienie tego żądania naruszyłoby swobody obywatelskie, pogwałciło prawa, które rząd powinien chronić" - dodał.
Apple twierdzi też, że sąd stawia nierealne wymagania. Według firmy nikt, nawet Apple, nie jest w stanie włamać się do odpowiednio zabezpieczonego iPhone'a.
Produkowane przez Apple smartfony zawierają bardzo prywatne dane użytkowników i z tego powodu firma doszła do wniosku, że dane te należy chronić przed włamywaczami i "innymi osobami, które bez zgody właściciela chciałyby je pozyskać". Dlatego Apple zmodyfikowało jakiś czas temu swój system operacyjny iOS tak, że wprowadzone doń zabezpieczenia są nie do obejścia. Nawet przez Apple. Firma nie posiada kluczy deszyfrujących i jak sama twierdzi "to nie nasz interes, co ludzie trzymają na swoich iPhone'ach". - wyjaśnia Niebezpiecznik.pl
Sytuacja wydaje się patowa - Apple z pewnością chce pomóc przejrzeć zawartość telefonu terrorysty, bo przecież mogą tam znajdować się informacje, które zapobiegną podobnym atakom, albo pozwolą zidentyfikować inne osoby zaangażowane w zamach.
Jedyne co wydaje się w jakikolwiek sposób realne to pozwolić, by Apple sam złamał zabezpieczenie iPhone'a terrorysty, sam wydobył z niego dane i przekazał FBI. Tylko że nawet ten pojedynczy incydent oznaczałby koniec wiary w to, że dane zapisane na iPhonie są niedostępne.
Wierzycie w to, że nawet Apple nie jest w stanie włamać się do odpowiednio zabezpieczonego iPhone'a? Czy w tej konkretnej sytuacji twórca iPhone'a powinien posłuchać sądu? Prosimy o komentarze.
Chcesz wkurzyć służby specjalne? Uruchom tę funkcję na swoim iPhonie