Różni się on jednak kilkoma istotnymi szczegółami od zaleceń dyrektywy Unijnej dotyczącej retencji danych, która sugeruje okres retencji od 6 miesięcy do 2 lat i wymaga przechowywania danych pozwalających na identyfikację obu stron połączenia, czasu trwania połączenia, rodzaju połączenia, stosowanego urządzenia komunikacyjnego oraz jego lokalizacji. Polskie prawo przewiduje dwuletni okres retencji danych, niemieckie - pół roku (a przepisy te zostały w marcu uznane za niekonstytucyjne), angielskie - do 6 lat, na mocy RIPA.
Australia planuje okres przechowywania danych rzędu pięć do dziesięciu lat, ewidentnie postanawiając przebić nawet europejskiego Małego Brata, czyli Zjednoczone Królestwo. Co więcej, wstępne plany zakładają przechowywanie również treści e-maili czy historii przeglądania stron WWW osób korzystających z Internetu, wszystko w imię ochrony przed terrorystami i pedofilami. Rozwiązanie takie nie dość, że ingeruje bardzo głęboko w prywatność użytkowników Internetu to jeszcze obciąża firmy telekomunikacyjne wysokimi kosztami... które te będą zmuszone przerzucić na użytkowników.
[via The Register ]
Leszek Karlik