Pierwsza specyfikacja ograniczona jest do urządzeń nie wymagających więcej niż 5 watów, więc raczej nie ma co liczyć na bezprzewodowe ładowanie laptopów, ale wprowadzenie uniwersalnego standardu ładowania bez podłączania wydaje się być dużym krokiem naprzód. Wprowadzenie na rynek standardu, i to jeszcze wprowadzenie przez duże konsorcjum w którym uczestniczy większość producentów telefonów komórkowych pozwala mieć nadzieję na upowszechnienie się tego rozwiązania. Jak na razie urządzenia kompatybilne ze standardem Qi są dość nieliczne, poza ładowarką Touchstone do Palma Pre są to na przykład produkowane przez Phillipsa szczoteczki do zębów i "zmysłowe masażery".
Standard Qi składa się z trzech części - pierwsza to definicja interfejsu dla bezdotykowego przekazywania zasilania od nadajnika do odbiornika, w oparciu o indukcję polem magnetycznym, druga to wymagania wydajności dla nadajników i odbiorników mocy, a trzecia to procedury testowania zgodności. Pierwsza część zostanie publicznie udostępniona do pobrania 30 sierpnia, części 2 i 3 będą dostępne wyłącznie członkom konsorcjum.
Konsorcjum ma teraz 20 członków , wśród członków głównych można znaleźć Nokię, Phillipsa, Research in Motion czy Sanyo, a wśród partnerów - HTC, LG Electronics, Panasonic, Samsunga, Sony-Ericsson, StanleyBlack&Decker, Duracell czy Energizera. Istnieje więc niezerowa szansa na to, że za parę lat będzie można naładować większość popularnych marek telefonów na praktycznie dowolnej ładowarce bezprzewodowej, a w dłuższej perspektywie czasowej - na to, że laptopy i tablety będzie się ładować po prostu kładąc je w odpowiednim miejscu na stole.
Oczywiście, istnieje również spora szansa na to, że iPhone'y i MacBooki będą miały własny, niekompatybilny standard ładowania bezprzewodowego, o którym Steve Jobs będzie mówić, że jest znacząco lepszy od konkurencyjnych standardów i że to niesamowita innowacja, wprowadzona kilka lat po konkurencji.
[ Wireless Power Consortium , via Engadget ]
Leszek Karlik