Pisze on między innymi:
Naszym celem nie jest i nigdy nie było deprecjonowanie marki Apple. Przeciwnie, uważamy, że Applemania aktywnie przyczyniła się do rozwoju społeczności wokół Apple. Nie planujemy zawieszać działalności Applemania. Obecnie sprawą zajmują się prawnicy. Jesteśmy pewni, że uda się ją rozwiązać polubownie.
Niestety nie otrzymaliśmy odpowiedzi na pytanie czy list z pogróżkami został wysłany bezpośrednio z Cupertino, czy też od zewnętrznej kancelarii prawnej, a jeśli tak, to od której.
Trochę taka tajemniczość dziwi. W Stanach pierwszą rzeczą jaką straszony w ten sposób blog robi, jest wystawienie skanu takiego listu do wiadomości publicznej, tak, żeby wszyscy też mogli się pośmiać. O ile bowiem blog przestrzega zaleceń prawa autorskiego i prasowego w zakresie korzystania ze znaków i materiałów firmowych, to takie listy mają bardzo słabe umocowanie prawne ( pisaliśmy o tym wcześniej ), i jeśli w ogóle konflikt tego typu jest eskalowany, to prawie zawsze kończy się ugodą. Rozprawa sądowa byłaby zbyt dużą plamą na wizerunku firmy prześladującej swoich wielbicieli.
Chociaż, oczywiście, w takiej sprawie w sądzie wygra raczej ten, kto ma większego prawnika.