Wczorajszy wyrok sądu apelacyjnego w sprawie kryminalnej U.S. v. Warshak sąd uznał, że potajemne przechwycenie e-maili od dostawcy usług e-mailowych wymaga nakazu sądowego. W rozprawie sądowej wystąpiła również Electronic Frontier Foundation, w roli amicus curiae ("przyjaciela sądu"), strony nie zaangażowanej w sprawę po żadnej ze stron, ale przedstawiającą sędziemu opinię prawną dotyczącą postępowania.
EFF walczy od dłuższego czasu o uznanie, że prawo do prywatności przysługuje w przypadku e-maili dokładnie tak samo jak w przypadku poczty papierowej. W roku 2006 w sprawie cywilnej wytoczonej przez Warshaków rządowi Stanów Zjednoczonych sąd uznał, że użytkownicy mają prawa do prywatności poczty, jednak decyzja została unieważniona z powodów proceduralnych. Teraz ta sama sprawa powróciła w związku z apelacją Warshaków skazanych wcześniej w sprawie kryminalnej za oszustwa. Sąd apelacyjny uznał iż:
Biorąc pod uwagę fundamentalne podobieństwa pomiędzy e-mailem a tradycyjnymi formami komunikacji (takimi jak poczta i rozmowy telefoniczne), zapewnianie e-mailom mniejszej ochrony przez Czwartą Poprawkę urąga zdrowemu rozsądkowi (...) z tego faktu wynika, iż e-mail wymaga mocnej ochrony przez Czwartą Poprawkę, w przeciwnym razie nie stanowiła by ona skutecznej ochrony komunikacji prywatnej, która jest jej uznanym, istotnym celem (...) policja nie może wejść do urzędu pocztowego i przechwycić listu, nie mogą też potajemnie nagrywać rozmów telefonicznych - bez nakazu sądowego. Rozsądnym jest zatem uznanie, że jeżeli przedstawiciele rządu zażądali od ISP przekazania treści e-maili jego klienta, to przeprowadzili przeszukanie na mocy Czwartej Poprawki, co wymaga uzyskania odpowiedniego nakazu sądowego.
Wiadomość ta z pozoru jest mało istotna dla mieszkańców Europy, jednak warto o niej pamiętać przy przyszłych dyskusjach nad prywatnością w Internecie oraz granicami, jakie chcemy, aby na służby ścigania nakładali nasi przedstawiciele, czy to obradujący w polskim czy w europejskim parlamencie. Poza tym, dziwnym trafem amerykańskie rozwiązania i modele prawne, czy to w postaci Wojny z (niektórymi) Narkotykami, czy też Wojny z Terrorem, czy też ostatnio Wojny z Podróbkami zazwyczaj są dość skutecznie eksportowane do Europy oraz na resztę świata. Wystarczy zobaczyć, jak prawa autorskie są permanentnie przedłużane tak, aby Myszka Miki nie trafiła do public domain. Można mieć tylko nadzieję, że również pozytywne wzorce będą eksportowane na resztę świata.
[na podstawie Electronic Frontier Foundation ]
Leszek Karlik