Samochód jest w widoczny sposób dość prymitywnie zmodyfikowany, przez zainstalowanie zwoju odbierającego energię pomiędzy przednimi kołami, przetwornika AC/DC przetwarzającego przesyłany prąd zmienny na prąd stały, a następnie wyprowadzenie przewodu przez karoserię i wetknięcie go do gniazda ładowania.
Pokazuje to, że zainstalowanie wyposażenia do ładowania bezprzewodowego jest dość proste. Na dodatek opracowane przez Fulton Innovation złącze eCoupled jest dość wydajne - ma wydajność 80 procent, a według oceny firmy zintegrowanie systemu (co pozwoli usunąć przetwornik zmieniający przesyłany indukcyjnie prąd zmienny na prąd stały) pozwoli zwiększyć jego wydajność do 89 procent. Ładowanie przewodowe ma wydajność 96 procent, co oznacza że ładowanie przewodowe będzie trwać niewiele dłużej.
Fulton Innovation to jedna z firm z Wireless Power Consortium, twórców standardu bezprzewodowego ładowania Qi , jednak Qi zostało stworzone z myślą o niewielkich urządzeniach. Bezprzewodowe ładowanie samochodów elektrycznych ma kilka przewag nad podłączaniem przewodów - jest dużo bezpieczniejsze, więc w Stanach powinno się szybko przyjąć (nie ma groźby procesu o odszkodowanie za przypadkowe polizanie styków na przewodzie ładującym), zalany betonem terminal indukcyjny jest też dużo odporniejszy na wandalizm. A wraz z podnoszeniem napięcia ze 120 woltów do 240 czy nawet więcej, przy zastosowaniu zasilania trzyfazowego, wydajność ładowania bezprzewodowego rośnie, co oznacza że przewaga fizycznych przewodów jeszcze bardziej spada.
System przedstawiony na CES 2011 to tylko prototyp, ale można się spodziewać że w ciągu najbliższych paru lat jakiś kolejny standard powinien się wykluć i upowszechnić na rynku.
[na podstawie Engadget ]
Leszek Karlik