CISPA, czyli Cyber Intelligence Sharing and Protection Act jest teoretycznie kolejnym sposobem, który pozwoli na zapewnienie bezpieczeństwa w sieci, ochronę praw autorskich i patentów. Forsowane w Kongresie Stanów Zjednoczonych prawo miałoby chronić przez kradzieżą tajnych informacji rządowych oraz własności intelektualnej. Jego podstawową cechą jest przyznawanie rządom uprawnienia do dzielenia się informacjami na temat zagrożeń dla bezpieczeństwa - czyli w sumie każdej osoby lub strona, która zostanie za takie uznana. Dane moga być zdobywane bezpośrednio od dostawców internetu. Co więcej - informacje takie mogą otrzymać także firmy prywatne.
W istocie CISPA wykorzystuje strach przed piractwem, by umożliwić większą kontrolę internetu. Prawo pozwoliłoby prywatnym przedsiębiorcom oraz władzom na inwigilację każdego przez dowolnie długi okres. Oraz dzielenie się tymi danymi z każdym, kto również powoła się na walkę z zagrożeniami dla cyberprzestrzeni. Wszystko przez bardzo szeroką definicję "cyberzagrożenia", która jest stosowana w tym akcie. Pozwala na ocenzurowanie dowolnej wypowiedzi, którą firma uzna za szkodliwą dla internetu - tu CISPA staje się zagrożeniem dla stron podobnych do Wikileaks. Daje także przyzwolenie na monitorowanie komunikacji jeśli istnieje podejrzenie naruszania praw autorskich.
Głosowanie nad CISPA odbędzie się pod koniec miesiąca. W sieci pojawiły się już pierwsze protesty - jeden z nich wystosowała Fundacja Elektronicznego Pogranicza (Electronic Frontier Foundation) , do podpisania petycji zachęca też opiniotwórczy serwis o nowych technologiach BoingBoing . Można to zrobić na stronie organizacji Avaaz .
Jej wprowadzenie popierają m.in . Microsoft i Facebook, AT&T, Symantec, IBM, Oracle, Boeing czy Intel.