- Od tych kilku tysięcy lat, kiedy człowiek wynalazł koło, jedna rzecz się nie zmieniła. Koła wciąż są mocowane w narożnikach pojazdów - mówi magazynowi Next dr Bogdan Kuberacki.
- Tymczasem demografia takiemu układowi nie sprzyja, miasta są coraz bardziej zatłoczone. W ruchu miejskim potrzebujemy zupełnie nowego rozwiązania . I SpinCar jest taką próbą - przekonuje, kładąc na dywanie... odwróconą do góry dnem miskę z wyciętymi otworami na koła [na samym dole tekstu pokazujemy jej możliwości] .
Wokół jest mnóstwo zabawek (rozmawiamy w dziecięcym pokoju w domu Kuberackiego) i inżynier z Politechniki Warszawskiej nie mógł nie zauważyć mojej miny. - To skala 1:5. Kupiłem zdalnie sterowany samochód, przerobiłem i zbudowałem model, który potwierdził założenia manewrowe SpinCara - tłumaczy.
Czym SpinCar - a właściwie jego podwozie, bo na tym opiera się pomysł Kuberackiego - różni się od innych aut? Jest... okrągłe . Patrząc z perspektywy kierowcy: po jednym kole z przodu i z tyłu, po jednym z boku. Kierownicą będzie można sterować przednim i tylnym kołem - każde z nich może obrócić się o 90 stopni w jedną lub drugą stronę. W bocznych kołach będą silniki elektryczne. - Dzięki temu SpinCar może poruszać się po dowolnym torze. I potrafi obrócić się w miejscu - mówi Kuberacki.
Co to zmienia w praktyce? Po zaparkowaniu można obrócić SpinCarem tak, by drzwi kierowcy wychodziły na chodnik, nie na ulicę. Inna sytuacja: wracamy z zakupami (Kuberacki twierdzi, że auto pomieści zawartość wózka z supermarketu), pilotem obracamy samochód tak, by bagażnik znalazł się w jak najdogodniejszym położeniu.
Taki typ podwozia niektóre manewry na drodze w ogóle eliminuje. Nie ma cofania , bo SpinCarem można stale jeździć na wprost. Nie ma zawracania na trzy albo koperty . I przy parkowaniu nie trzeba zostawiać sobie miejsca na dodatkowe manewry. Innymi słowy, SpinCarowi nie tak łatwo utrudnić wyjazd. - Na parkingu zmieściłoby się 2,5 raza więcej SpinCarów, na jednej zmianie świateł przejedzie ok. 25 proc. więcej aut niż dziś - wylicza Kuberacki. Wedle jego założeń obrotowe auto miałoby rozwijać maksymalną prędkość ok. 70 km/h, osiągając ją w 5-6 sekund.
Typowe auto miejskie? - Dziś mamy samochody, które mają być wygodne zarówno w jeździe po mieście, jak i w dłuższej podróży, a rynek mikrosamochodów dopiero raczkuje. Ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że to wkrótce będzie ogromny biznes. Bo miasta się korkują, duszą. I trzeba znaleźć rozwiązanie, które poradzi sobie z deficytem przestrzeni w miastach. Za kilkadziesiąt lat taki typ podwozia może dominować - mówi Kuberacki.
Tyle o patencie Kuberackiego. A jak wyglądałoby auto? W ramach prac semestralnych studenci warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych zaprojektowali nadwozia - od jednoosobowych, po miniauto rodzinne na cztery osoby, w tym dziecko z fotelikiem. Mogli zrezygnować z komory silnika, bo w domyśle napęd będzie elektryczny. Za to musieli się zmieścić w pionowym walcu o maksymalnej średnicy 2 m. - Taki pojazd byłby idealny do coraz modniejszych systemów współużytkowania pojazdów, tzw. car-sharing - uważa inżynier.
A zmieści się wózek z gondolą dla dziecka? - Mógłby to rozwiązać fabrycznie montowany bagażnik na dachu. Poza tym, jak często jeździmy de facto z pustym bagażnikiem? - retorycznie pyta Kuberacki. No to bezpieczeństwo. - A motocykle czy quady? A Fiat Cinquecento? Ludzie kupują auta, patrząc na cenę, nie na bezpieczeństwo. SUV to oczywiście nie będzie, ale nie byłby mniej bezpieczny niż niektóre małe auta - mówi Kuberacki. I roztacza dość śmiałe wizje: obrotowe podwozie dla miejskiej straży lub kurierów (dostawy w wąskich zaułkach), wjazd tam, gdzie spalinowym silnikom postawiono znak stop (np. w celu ochrony zabytków). Inżynier pokazuje mi nawet koncept... autobusu Solaris na takim podwoziu (jego własną wersję stworzyli też fani Solarisa na forum). - Nie byli jednak zainteresowani - mówi o właścicielach Solarisa.
Nieco podobny koncept obrotowego auta już kilka lat temu zaprezentował japoński Nissan - w 2005 r. pokazał w pełni elektryczny model Pivo, dwa lata później Pivo 2. Różnice? Koła są zamontowane klasycznie, ale potrafią się o 90 stopni obrócić. Wkoło obraca się też kabina. -
Nissan Pivo 2 Salon de Tokyo 2007 przez challenges-auto
Ale nie ma tu w pełni mechanicznego układu kierowniczego, a to wymóg, by auto dopuszczono do ruchu - mówi Kuberacki.
Napęd SpinCara? - To już byłoby zależne od producenta. Dziś wygląda na to, że bezpośrednim napędem byłyby silniki elektryczne zamontowane w kołach - mówi. Skąd będą brały prąd? - Na początek mógłby to być mały spalinowy generator, ale może to będą ogniwa paliwowe, może akumulatory chemiczne, a może silnik byłby napędzany sprężonym powietrzem. Teraz to się wszystko dynamicznie zmienia, za kilka, kilkanaście lat możemy mieć taki napęd, o jakim dziś nawet nie myślimy - mówi.
Na dywanie dziecięcego pokoju model SpinCara z miską (wygląda jednak na miskę z Ikei) wygląda zabawnie. Na papierze - obiecująco. Do wizualizacji studentów - trudno się na razie przyzwyczaić. Do wizji Kuberackiego - można się przekonać.
Wiele jednak podobnych rewolucji wcześniej pogrzebano - niektóre zostały tylko na papierze, inne, jak Segway, okazały się jedynie ciekawostką, z której dziś korzystają ochroniarze na parkingach. Inny problem to pieniądze. - Szukam inwestora, który opłaci patent także za granicą i będzie zainteresowany zbudowaniem prototypu. Marzyłoby mi się, by SpinCar był polskim produktem. Ale wiadomo, jak wygląda branża motoryzacyjna - mówi inżynier. Dodaje, że jeden z funduszy sonduje rynek i rozważa, czy wejść z nim w spółkę. Jesienią mają podjąć decyzję.
Więcej informacji: SpinCar.pl
---------------------- model, który oglądałem w domu dr Kuberackiego w podwarszawskiej wsi Bogdanki, jeździ tak: