Wielowalutowa karta MasterCard Debit to nowość w ofercie Pekao SA, skierowana do klientów wykonujących operacje w różnych walutach. Jeżeli jej użytkownik ma kilka kont walutowych w tym banku, to np. transakcje wykonane w euro automatycznie obciążą rachunek w euro, a płatności w funtach brytyjskich - rachunek w GBP. W efekcie klienci płacący w jednej z tych walut unikną dodatkowych kosztów związanych z przewalutowaniem.
Pomysł, by karta debetowa mogła być czasowo podpinana do rachunku walutowego , nie jest nowy. Takie rozwiązanie od lat znają klienci Citi Handlowego. Tam jednak przed każdym wyjazdem zagranicznym należy zgłosić chęć zmiany rachunku, na którym będą rozliczane operacje kartowe, a po powrocie do kraju - wydać odwrotną dyspozycję.
Klienci Pekao SA będą z tego obowiązku zwolnieni. Transakcje walutowe mają być automatycznie księgowane na odpowiednim rachunku walutowym . Jest to więc rozwiązanie bliższe temu, które stosuje PKO BP, w którym karta debetowa może być równocześnie powiązana z trzema rachunkami w różnych walutach. Kilka innych banków również wydaje karty do kont walutowych, jednak są one sztywno związane z jednym rachunkiem w jednej walucie.
Wprowadzenie na rynek nowej karty pozwalającej uniknąć kosztów przewalutowania szczególnie cieszy w sytuacji, gdy coraz mniejszy sens ma używanie za granicą kart rozliczanych w złotych. Fala podwyżek "prowizji za przewalutowanie", z jaką mieliśmy do czynienia kilka miesięcy temu, sprawiła, że takie karty niespecjalnie nadają się do używania za granicą. Komuś, kto wyjeżdża w miarę regularnie za granicę, znacznie bardziej opłaca się zainwestować w dodatkową kartę walutową. Nawet jeśli trzeba za nią zapłacić kilka złotych miesięcznie, i tak okaże się to tańszą opcją niż ponoszenie kosztów przewalutowań przy każdej transakcji.
Aby zastąpienie karty złotowej walutową miało sens, trzeba jeszcze zadbać o to, by możliwie tanio kupić euro, funty czy dolary, które potem trafią na rachunek walutowy . Od tego, w jaki sposób to zrobimy, zależy opłacalność całej operacji. Sposobem mało opłacalnym, a dodatkowo niewygodnym, jest zakup walut w bankowym okienku. Równie kiepskim pomysłem jest przelanie złotych na konto walutowe i pozwolenie bankowi, by dokonał transakcji wymiany walut po swoim kursie. Przeliczniki wciąż są mało atrakcyjne.
Kilka miesięcy temu banki masowo obniżały spready dla CHF, głośno się tym chwaląc, natomiast spready dla innych walut, w tym kluczowej dla wakacyjnych podróżników waluty euro, pozostały nieprzyjemnie wysokie. Znacznie bardziej opłaci się wizyta w tradycyjnym kantorze, w którym kursy są znacznie korzystniejsze. Natomiast najlepsze połączenie wygody i rozsądnych kursów oferują dziś kantory internetowe.