Praca jest dziś tym, co definiuje i napędza krajowe gospodarki. To ona decyduje o tym, kim jesteśmy, a raczej – jak chcemy być postrzegani. Ekonomista Benjamin M. Friedman tłumaczy, że może to wynikać z czysto ludzkiego dążenia do bogacenia się. Według niego nawet ci, którzy czegoś się w życiu dorobili, zwyczajnie chcą zdobywać jeszcze więcej: ich aspiracje rosną wraz ze zwiększającym się dobrobytem.
Według Friedmana zjawisko powszechnej harówki wynika również z ekonomicznej zasady, według której gospodarka to naczynia połączone. Jeśli jeden się wzbogaci, drugiemu ubędzie. Powstaną trudne do zwalczenia nierówności, a w ślad za nimi społeczne frustracje i usilne dążenie nie tyle do sukcesu, co do przetrwania. Przykładem są wywiady przeprowadzone przez dziennikarzy „The Economist” z pracownikami jednej z sieci sklepów w Miami. Okazuje się, że stale rośnie liczba pracowników ciężko pracujących na akord, którzy jednocześnie są przekonani, że pracują za mało. Nie dlatego, że swoją pracę tak bardzo lubią, ale dlatego, że mają pogłębiające się poczucie niskich zarobków.
Niezmienny od lat 40--godzinny tydzień pracy, jak sugeruje publicysta Ryan Avent, jest również wynikiem postępującej globalizacji. Menadżerowie, dyrektorzy banków, prezesi wielkich firm obracających gotówką, właściciele wielkich internetowych start--upów – generują największe na świecie zyski, jednocześnie wytrwale strzegąc dostępu do swojego świata obcym i debiutantom. System pracy, który wymyślili bogacze jako twórcy współczesnych korporacji, powoduje, że na ich gigantyczny sukces w pocie czoła zasuwają szeregowi pracownicy.
Dziś większość osób z pokolenia 30--, 40--latków to ci, którzy pracują najwięcej. Na rynek pracy wchodzili w czasach względnie spokojnych i bezpiecznych, w których praca szukała ich, a nie oni pracy. Ale są też pierwszym pokoleniem, które dzięki ciężkiej harówce mogło sobie pozwolić na kredyty hipoteczne i karty kredytowe ze sporym limitem. Z kolei młodsi od nich przedstawiciele pokoleń Y i Z, również spłacają długi, ale innego rodzaju. Powiększają debet na koncie, bo nie stać ich na bieżące wydatki. Koło się zamyka. Im więcej potrzeb, tym więcej wydatków, im więcej wydatków, tym większe długi i tym więcej pracy.
- Ponadto, dla młodego pokolenia ciężka praca jest w większości wyłącznie środkiem do osiągnięcia celu jakim jest wypasione życie – mówi Avent. Traktują pracę cynicznie, wybierając w życiu nie te dziedziny, w których mogą się spełniać, ale które zapewnią im względny dobrobyt. I na ten dobrobyt – co z tego, że często na kredyt – długo pracują.
Ekonomista Ed Dolan wyliczył, że w ciągu tygodnia, po przepracowaniu średnio 40 godzin, pozostaje nam nieco wolnego czasu, który możemy poświęcić na co chcemy. Obserwacje Dolana pokazują jednak, że i tak spędzamy czas robiąc to, na co musimy zarobić. Przykład? Jeśli naszą pasją jest gotowanie, bardzo prawdopodobne jest, że nie poprzestaniemy na wydawaniu kolacji dla grupki znajomych, a zdecydujemy się na odwiedzanie dobrych restauracji, kupowanie książek kucharskich i podróże w atrakcyjne kulinarnie zakątki świata. Wszystko to kosztuje, więc musimy na to zarobić, itd..
Współczesne firmy, stojąc przed koniecznością utrzymania 40--godzinnego tygodnia pracy, decydują się przynajmniej zredukować jego skutki. Wprowadzają programy wellbeing dla pracowników, dzielą ich zadania na bloki, dostosowują biurową przestrzeń, by stała się bardziej przyjazna. Rośnie również popularność pracy zdalnej.
Wygląda jednak na to, że takie sposoby pozostaną domeną pojedynczych firm albo jednostek, które jakimś sposobem potrafią się wyrwać z kieratu pracy. Tak jak Timothy Ferriss, autor poradnika o tym, jak pracować 4 godziny w tygodniu i osiągać ten sam efekt, co przy 40 godzinach. Ferriss twierdzi, że to możliwe, jeśli tylko odważymy się na kilka kroków. Po pierwsze, jeśli zrezygnujemy z wypełniaczy czasu takich jak liczne przerwy na herbatę czy ciągłe podglądanie Facebooka. Po drugie, pracę należy podzielić na ścisłe bloki lub etapy, najlepiej w postaci listy zadań do wykonania. I po trzecie, skupić się tylko na zadaniach najważniejszych, które przyniosą nam korzyść, posuną pracę do przodu lub dadzą finansowy zysk.
A z resztą czasu będzie można wtedy robić, co się zechce.