Wchodzicie w to? Nie ?? Dlaczego nie? Inwestorzy w Europie właśnie to zrobili. Niemiecki rząd właśnie sprzedał obligacje dziesięcioletnie z zerowym oprocentowaniem za 4,04 mld EUR. A ci co wydali na te papiery tyle kasy, za każde 100 euro, które niemiecki rząd wypłaci za 10 lat, zapłacili dzisiaj 100 euro i parę euro centów. Na tym polega tak zwana ujemna rentowność. Na początku płaci się więcej niż się dostanie na końcu.
Czy oni poszaleli, albo stracili biznesową racjonalność? Oczywiście, że nie. Oni na tym zarobią, tylko że inaczej.
Ujemne stopy procentowe
O przyczynach zjawiska ujemnych stóp procentowych można pisać długo i zawile. Że jest niski wzrost gospodarczy, więc i stopy procentowe są niskie, że jest za dużo kapitału, nikt nie chce inwestować, więc ten kapitał jest tani, że demografia nie sprzyja, ludzie starsi boją się inwestować w coś bardziej ryzykownego, że jest deflacja, strach przed Brexitem i po Brexicie i tak dalej i tak dalej. To wszystko prawda. A przy okazji to, że mamy ujemne stopy procentowe świadczy o tym, że sytuacja w globalnej gospodarce jest wysoce nienormalna. Trudno.
Ale jest jeszcze jedna przyczyna kupowania obligacji o ujemnej rentowności. Znacznie bardziej konkretna i namacalna. Otóż coś za co dziś inwestorzy zapłacili 100 euro i parę euro centów za kilka miesięcy może kosztować 100 euro i na przykład 50 eurocentów. A może nawet i 101 euro.
To właśnie dzieje się z obligacjami z ujemną rentownością. Ona się robi coraz bardziej ujemna, ponieważ cena tych obligacji wciąż rośnie. Cena niemieckich obligacji dziesięcioletnich wzrosła od początku roku już o 6 procent.
Notowania niemieckich obligacji dziesięcioletnich investing.com
Ale to jeszcze nic, bo w ciągu ostatnich 12 miesięcy cena niemieckich obligacji wzrosła aż o 10,7 procent. Brytyjskie dziesięcioletnie podrożały o 11,9 procent, a francuskie o 10,9 procent.
Obligacje Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji drożeją o ponad 10 procent rocznie investing.com
Zysk bez ryzyka (prawie)
Można więc kupić obligacje warte 100 euro za 100 euro i 3 eurocenty, czekać 10 lat i zanotować stratę 3 eurocentów. Ale można też kupić obligacje warte 100 euro za 100 euro i 3 eurocenty i sprzedać je po kilku miesiącach za 100 euro i 13 eurocentów kasując 10 eurocentów stosunkowo szybkiego zysku.
Tam gdzie zysk zawsze jest ryzyko. Wszystko wskazuje na to, że na obligacjach mamy dziś klasyczną bańkę spekulacyjną, która kiedyś pęknie. Ale w tym przypadku obligacji niemieckich ryzyko dzisiaj jest niewielkie. Tutaj bowiem wszyscy wiedzą, że na rynku jest duży kupiec, który te obligacje skupuje bez względu na cenę. I do tego skupuje je w dużych ilościach. To Europejski Bank Centralny, który w ten sposób chce ożywić inwestycje w strefie euro.
Oczywiście chodzi mu o inne inwestycje, takie które dają miejsca pracy i wzrost gospodarczy. Idzie mu średnio, ale to akurat nie jest problem tych, którzy dziś od Wolfganga Schaeuble kupili niemiecki dług bez odsetek.
Co ważne, jeśli ECB będzie chciał przestać skupować obligacje, to wcześniej to zapowie. Nie będzie więc przykrej niespodzianki. Dzisiaj na obligacjach zarabia się nie dzięki odsetkom, ale dzięki bankom centralnym. Hulaj dusza, piekła nie ma. Takie czasy.