Ministrowie finansów Unii Europejskiej stwierdzili w poniedziałek, że Portugalia i Hiszpania nie przestrzega zapisanych, po raz pierwszy w Traktacie z Maastricht, reguł dotyczących maksymalnej wysokości deficytu publicznego i, co gorsza, kraje te - ich zdaniem - robią zbyt mało, by obniżyć ten deficyt poniżej zalecanego poziomu 3 proc. PKB.
Madryt i Lizbona mają teraz 10 dni, by wyspowiadać się w Brukseli, dlaczego w niewystarczającym stopniu pilnują wydatków państwa. Jeżeli im się nie uda, Komisja Europejska może nałożyć karę wysokości maksymalnie 0,2 proc. PKB oraz zamrozić część funduszy przyznanych już krajom południowej Europy.
Zapewne Hiszpanom i Portugalczykom się upiecze - Bruksela zredukuje karę do zera, najwyżej pogrozi palcem. Nie chce być zbyt brutalna z kilku powodów. Po pierwsze, zarówno Hiszpania, jak i Portugalia, to - obok Grecji - kraje unijne najmocniej dotknięte przez kryzys. Po drugie, polityczne nastroje w Unii z pewnością nie sprzyjają jakimkolwiek zdecydowanym, dyscyplinującym działaniom Komisji. Po trzecie, zarówno Madryt, jak i Lizbona walczą - próbują zbić deficyt w trudnych czasach. I po czwarte, inni za uszami w tej kwestii też mają sporo. I przez lata Bruksela była dla nich bardzo wyrozumiała.
Prestiżowy niemiecki instytut ekonomiczny IFO, korzystając z danych Eurostatu, policzył ile razy kraje Unii Europejskiej od 1999 roku, lub od chwili kiedy weszły do niej, miały deficyt publiczny powyżej poziomu 3 proc. PKB. I okazało się, że takich naruszeń dyscypliny fiskalnej było aż 165.
I Polska jest tutaj krajem mocno się wyróżniającym
W liczbach bezwzględnych najgorsi są Grecy - nikt nie ma szans, by ich na tym polu pobić. Od 1999 roku nie udało im się ani razy uchwalić budżetu z deficytem poniżej 3 proc. PKB. Słabo ta sztuka wychodziła również Portugalczykom - 15 naruszeń unijnych regulacji od 1999 roku, Francuzom - 12, Brytyjczykom - 11 i Polakom - 10.
Nasz wynik zdecydowanie pogarsza fakt, że w gronie największych grzeszników mamy najkrótszy staż w Unii - jesteśmy w niej ledwo od 12 lat. Więc jeżeli aż w tym czasie 10 razy nie udało nam się uchwalić wystarczająco oszczędnych rocznych budżetów państwa, to trudno to nazwać sukcesem. To w zasadzie wynik porównywalny z Portugalią i nieznacznie lepszy od „osiągnięć” Greków.
Do Niemców (7 naruszeń unijnych regulacji dotyczących wysokości deficytu publicznego), Słowacji (5 naruszeń), czy nawet Włoch (9 naruszeń) sporo nam brakuje. A Szwedzi, Estończycy i mieszkańcy Luksemburga nas zawstydzają - co roku od 17 lat udało się w tych krajach uchwalić budżety, w których deficyt publiczny był poniżej 3 proc. PKB.
Tekst pochodzi z blogu "Subiektywnie o giełdzie i gospodarce"