Federacja Master Builders przeprowadziła badanie, z którego na pierwszy rzut oka wynika, że Anglikom kończy się ziemia na wyspie.
Aż 67 proc. małych i średnich budowniczych domów w Anglii twierdzi, że największym ich problemem - już drugi rok z rzędu - jest brak realnego dostępu do ziemi.
Mali i średni deweloperzy to w Anglii tacy, którzy budują mniej niż 500 obiektów rocznie. Zbudowali oni tam dwie trzecie nowych domów w latach '80. Problem w tym, że wielu z nich boleśnie odczuło skutki kryzysu finansowego z 2008 roku. Przez małe i średnie firmy budowane jest dziś ledwie 26 proc. domów w Anglii (w 2008 było to 44 proc.).
Britain Harry Potter House Matt Dunham (AP Photo/Matt Dunham)
Gdybyśmy jednak napisali, że brak ziemi w Anglii jest problemem nie do rozwiązania (bo to w końcu wyspa), byłaby to przesada.
Problem jest bowiem bardziej skomplikowany. Brian Berry, szef Federacji Master Builders twierdzi, że największym wyzwaniem dla budowniczych domów z małych i średnich przedsiębiorstw jest proces planowania prac, że musi się znaleźć sposób przydzielania większej liczby pozwoleń na budowę dla mniejszych terenów inwestycyjnych.
Chris Carr, wspólny dyrektor zarządzający Carr & Carr - cytowany przez The Telegraph - wprost wskazuje, że faworyzowanie dużych deweloperów to wina angielskich władz lokalnych.
- Obecna koncentracja na dużych budowach wypiera mniejszych deweloperów, co zmniejsza konkurencję na rynku mieszkaniowym w momencie, gdy potrzebujemy jej więcej, a nie mniej - dodaje Brian Berry.