W listopadzie Kalifornijczycy będą głosowali nie tylko w wyborach na prezydenta USA. Wypowiedzą się również w referendum dotyczącym zalegalizowania marihuany wykorzystywanej w celach rekreacyjnych. O ile wynik prezydenckich wyborów jest mocno niepewny, choć ostatnio rosną szanse Donalda Trumpa, o tyle wynik głosowania w referendum wydaje się przesądzony.
Okładka amerykańskiego wydania tygodnia "Newsweek" fot. Mike Mozart/Flickr.com/CC
Większość mieszkańców Kalifornii opowiada się za pełną legalizacją marihuany – nie tylko do celów medycznych. Jeżeli tak się stanie, ich stan dołączy do czterech innych, w których bez obaw będzie można zapalić jointa. I najbardziej zabawne w tym jest to, że bardzo głośno protestują przeciw temu przedstawiciele. producentów alkoholu, innej bardzo kosztownej społecznie używki. Obawiają się bowiem, że dostęp do legalnej marihuany zabierze im znaczną część wielbicieli trunków mniej i wysokoprocentowych.
Stowarzyszenie producentów piwa z Kalifornii - California Beer and Beverage Distributors – od lat np. wspiera finansowo komitety osób sprzeciwiających się legalizacji marihuany. Jedna z jego darowizn wysokości 10 tys. dol. miała na celu niedopuszczenie do referendum – nie udało się.
Podobne stowarzyszenie w Massachusetts również przeznaczyło ostatnio 25 tys. dol. na zablokowanie pomysłu referendum dotyczącego legalizacji „trawki”.
Czytaj więcej: W USA trudniej kupić sudafed i komórkę z abonamentem, niż broń palną
HEINEKEN HLD-SAFRICA/ SIPHIWE SIBEKO / REUTERS / REUTERS
Analitycy z Cowen Group, amerykańskiej firmy doradczo-finansowej nie mają wątpliwości, że słuszną są obawy producentów alkoholi związane z utratą części klientów po pełnym zalegalizowaniu marihuany w kolejnych stanach. Cowen Group uważa, że spadek spożycia alkoholi jest z powodu rosnącej popularności lekkiego narkotyku nieunikniony, choć dokładnie trudno oszacować, jak będzie duży.
W najnowszym raporcie dotyczącym tego problemu szacują, że teraz wartość legalnego amerykańskiego rynku konopi indyjskich sięga 6 mld dol. Po marihuanę sięga 32 mln Amerykanów, z czego 8 milionów robi to regularnie. W czterech stanach narkotyk jest w pełni legalny, w 25 można stosować go w celach medycznych.
Wartość czarnego rynku marihuany w USA, wg szacunków Cowen Group, sięga teraz kwoty 25 mld dol. Analitycy firmy finansowo-doradczej uważają ponadto, że w ciągu dekady wzrośnie liczba Stanów, w których „trawka” stanie się legalnie dostępną używką. To spowoduje, że wartość legalnego rynku marihuany powiększy się do 2026 roku do 50 mld dol.
Po ewentualnej wygranej zwolenników legalizacji lekkiego narkotyku w Kalifornii, liczba Amerykanów żyjących w stanach, gdzie jest on w pełni legalny wzrośnie o 39 mln – do 23 proc. całej populacji USA.
Już tylko to może uderzyć w przychody producentów alkoholi.
Czytaj więcej: W USA przybywa bogatych i biednych. Czyli dlaczego Donald Trump wygra wybory.
Raport Cowen Group jest jednak tylko pewną rynkową prognozą. Niekoniecznie legalizacja „trawki” może zdewastować znaczną część biznesu producentów alkoholi.
Być może jednak marihuana i alkohol nie są tak bardzo konkurencyjne – w raporcie sami analitycy Cowen Group zauważają w końcu, że kultura zapalania jointa często idzie w parze z wypiciem puszki piwa.
Niedawno opublikowano pierwsze statystyki dotyczące rynku marihuany w stanie Waszyngton, gdzie w 2014 roku w pełni zalegalizowano konsumpcję tego narkotyku. I w pierwszym roku obowiązywania nowego prawa tamtejszy fiskus na marihuanie zarobił 2 mln dol. podatku od sprzedaży. W tym samym czasie na piwie zarobił 30 mln dol. W ubiegłym roku na „trawce” budżet stanu Waszyngton zyskał już 65 mln podatku od sprzedaży! Ale na piwie wcale nie mniej niż rok wcześniej - 31 mln dol.
Z powyższego wynika, że Amerykanie w pełni korzystają z nowej możliwości. Co wcale nie znaczy jednak, że odstawili piwo. Cowen Group może się jednak mylić.
Tekst pochodzi z blogu "Subiektywnie o giełdzie i gospodarce"