Dwa tygodnie temu Sejm uchwalił ustawę obniżającą wiek emerytalny do 65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet. Rozwiązanie wejdzie w życie 1 października 2017 r. Rzeczpospolita donosi, że decyzja władz spotkała się z reakcją ZUS. Jeszcze dziś ma on zarekomendować na spotkaniu Rady Dialogu Społecznego ograniczenie możliwości zarabiania dla emerytów.
Czytaj też: Niższy wiek emerytalny oznacza głodową emeryturę. Mamy wyliczenia rządu.
Oznacza to, że rząd co prawda wiek emerytalny obniża, ale obywatele otrzymują "propozycję nie do odrzucenia". Bardzo niska emerytura w wieku 60 lat i brak możliwości uzyskania dodatkowych przychodów, albo praca do wieku sprzed obniżki i znacznie wyższa emerytura. Przed trudnym wyborem stanie wkrótce 350 tys. osób wchodzących w wiek emerytalny.
Wiek emerytalny w UE Gazeta.pl
Te kilka lat pomiędzy obniżonym, a dawnym wiekiem emerytalnym ma kluczowe znaczenie z punktu widzenia ZUS. Gdyby udało się nakłonić ludzi do pracy dłuższej o kilka lat bez pobierania emerytury, wtedy ZUS sporo by zaoszczędził, bo nie musiałby jej wcześniej wypłacać. Uprawnienia emerytalne wzrastają bowiem w tym krótkim okresie w zasadzie równie szybko, co przez cały wcześniejszy czas aktywności zawodowej liczony w dekadach.
Zniechęcanie do przejścia na wcześniejszą emeryturę ma swoje uzasadnienie ekonomiczne. Według wyliczeń ZUS nowe regulacje już w 2018 roku będą kosztować dodatkowe 10 miliardów złotych. W latach kolejnych kwota ta będzie szybko rosnąć.
Liczby są nieubłagane i rząd PiS doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Daje możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę, spełniając tym samym obietnicę wyborczą. Nie chwali się już jednak własnymi wyliczeniami, z których wynika, że zdecydowana większość obywateli nie skorzysta z uprawnień. Nie będzie w stanie przetrwać za kwotę kilkuset złotych. Przed koniecznością dłuższej aktywności zawodowej nie będzie zatem ucieczki.
Sejm przyjął ustawę obniżającą wiek emerytalny. Chwilę później prezes Kaczyński wykonał taki gest...