W grudniu 2016 r. doszło do porozumienia między Rosją a państwami OPEC w sprawie ograniczenia wydobycia ropy. Przez pierwsze 6 miesięcy 2017 r. wydobycie ma spaść o 300 tys. baryłek dziennie. Niezależnie od deklaracji politycznych, syberyjski mróz sprawia, że porozumienie jest już częściowo realizowane.
W pierwszych dniach stycznia globalne wydobycie spadło o 100 tys. baryłek dziennie, czyli trzecią część zapowiedzianej do połowy 2017 r. wartości - podaje Reuters.
Nic dziwnego - w ostatnich tygodniach temperatury na Syberii sięgały nawet -60 stopni Celsjusza. Taki mróz jest w stanie osłabić metalowe konstrukcje, zatrzymać dostawy prądu i zatrzymać silniki samochodów, nie wspominając o śmiertelnie niebezpiecznych warunkach dla pracowników. Niemożliwe jest też drążenie nowych szybów na polach naftowych.
- Wszelkie prace zatrzymujemy zwykle przy -48 stopniach, inaczej trzeba zaakceptować przykre konsekwencje - powiedział Reutersowi jeden z pracowników. – Raz w Nojabrsku przewrócił się żuraw. Przy -60 stopniach metal się nie wygina, a po prostu łamie. Inny, z Chanty-Mansyjska dodał, że w takich warunkach wcale nie wyłącza silnika samochodu. Gdyby raz go wyłączył, prawdopodobnie nie odpaliłby ponownie.
Mocny spadek produkcji ropy dotknął Rosję również w zimę 2005/2006. W styczniu wydobycie spadło aż o 180 tys. baryłek dziennie. Wtedy, podobnie jak dzisiaj, Syberia zmagała się z rekordowo niskimi temperaturami. A obszar zachodniej Syberii - pomiędzy górami Ural a rzeką Jenisej – odpowiada za dwie trzecie rosyjskiej produkcji ropy.
Generał Mróz – jak czasem nazywa się rosyjską zimę – nie pierwszy raz wpływa na strategiczne decyzje Kremla. W 1812 r. pomógł carskiej Rosji przetrwać inwazję wojsk Napoleona, a w 1941 uratował ZSRR przed ofensywą Wermachtu. Według niektórych historyków był obecny we wszystkich ważniejszych wydarzeniach w dziejach tego kraju.