Wybory w Niemczech i Francji, możliwe zawirowania polityczne we Włoszech, pytania związane z Brexitem i nową polityką handlową USA – to wszystko zdaniem Thomasa Jordana może w tym roku wpływać na kurs franka. – Takie okresy politycznej niepewności są zawsze wyzwaniem dla nas, ponieważ Szwajcaria jest spostrzegana jako bezpieczna przystać w niespokojnych czasach – mówił w wywiadzie dla magazynu Schweiz am Wochenende.
To, jak bardzo globalna polityka wpływa na kurs franka, można było zaobserwować w ciągu minionych kilku miesięcy. Miesiąc przed wyborami w USA za franka trzeba było zapłacić około 3,90 zł, po wyborach – w połowie listopada – już 4,15 zł. Od tamtego czasu co prawda pieniądz Helwetów się osłabił, ale nadal kosztuje powyżej październikowych wycen.
Kurs franka. Investing.com
Mam pistolet i nie zawaham się go użyć
Jordan po raz kolejny powtórzył w wywiadzie opinię, którą głosi regularnie co najmniej od początku 2015 roku, kiedy w wyniku zmiany polityki SNB szwajcarska waluta gwałtownie umocniła się o kilkadziesiąt groszy. – Frank jest znacząco przewartościowany.
Czytaj więcej: Jak w styczniu 2015 roku Thomas Jordan tłumaczył skokowy wzrost wartości franka.
Obiecał ponadto, że jego bank będzie nadal prowadził ekspansywną politykę monetarną z negatywnymi stopami procentowymi i walutowymi interwencjami lub sugerowaniem, że do takich interwencji może dojść. Narzędzi do przeciwdziałania aprecjacji franka nie zabraknie – twierdzi Jordan.
I zdaniem analityków SNB niektórych z nich użył ostatnio. W wywiadzie dla telewizji Bloomberg, Steven Saywell, ekonomista z BNP Paribas, powiedział, że szwajcarski bank centralny sprzedawał duże ilości franków, kiedy pojawiły się korzystne dla Le Pen sondaże przedwyborcze we Francji. Bez tych interwencji frank byłby teraz jeszcze droższy.
Tekst pochodzi z blogu “Subiektywnie o giełdzie i gospodarce”.
Zobacz także: W czasie kampanii PiS obiecywał pomoc frankowiczom, dziś mają "wziąć sprawy w swoje ręce"