Adam Korol, poseł Platformy Obywatelskiej, w interpelacji poselskiej zapytał resort sprawiedliwości, czy ten planuje powołanie specjalnych wydziałów w sądach, które miałyby zająć się kredytami walutowymi. Takie rozwiązanie zaproponował miesiąc temu Marek Niechciał, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. „Za PRL było pół miliona wojskowych i mieli oni swoje sądy. To wojskowe sądownictwo przetrwało, mimo że jest teraz tylko 100 tys. wojskowych. Można by więc rozważyć, czy nie stworzyć specjalnych wydziałów w sądach, zajmujących się tego rodzaju kredytami. Osób mających kredyty we frankach mamy około pół miliona” – mówił wówczas PAP prezes UOKiK.
To wszystko oczywiście w również w kontekście lutowych słów prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że frankowicze „powinni wziąć sprawy we własne ręce i zacząć walczyć w sądach”. Kaczyński mówił wówczas, że rząd nie podejmie żadnych działań w sprawie kredytów we frankach, które uderzą w polski system bankowy.
Łukasz Piebiak, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, w odpowiedzi na interpelację Adama Korola nie pozostawia wątpliwości co do specjalnych wydziałów sądowych dla kredytów we frankach. „Wydzielenie w strukturze sądów powszechnych wydziałów ds. umów bankowych denominowanych lub indeksowanych do franka szwajcarskiego wydaje się być sprzeczne w szczególności z zasadą racjonalnej organizacji sądownictwa. Działanie to spowodowałoby bowiem m.in. konieczność powołania stanowisk funkcyjnych w nowotworzonych wydziałach, a tym samym zmniejszyłoby możliwości orzecznicze sądów” - czytamy. Piebiak dodaje też, że „rozdrobniona struktura organizacyjna sprzyja ponadto wąskiej specjalizacji sędziów, co jest zjawiskiem niepożądanym”.
Przedstawiciel resortu sprawiedliwości informuje natomiast o innej nowości, która może pomóc lepiej kontrolować kwestię spraw sądowych ws. kredytów frankowych. Chodzi o to, że obecnie nie jest możliwe ustalenie dokładnej liczby takich postępowań. Na przeszkodzie stoi konstrukcja wykazu spraw podlegających symbolizacji, w których dla umów bankowych wyróżniono wyłącznie kategorie: „poręczenia”, „gwarancje bankowe i akredytywy” oraz „inne”.
Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje jednak nad nowelizacją zarządzenia dotyczącego symbolizacji spraw i wyszczególnienie spraw frankowych z ogólnej liczby roszczeń z umów bankowych. Wszystko, jak tłumaczy Piebiak „mając na względzie skalę i charakter zjawiska odnoszącego się do roszczeń dotyczących umów kredytowych indeksowanych czy denominowanych kursem franka szwajcarskiego, powstałych w związku z niestabilnym i szybko wzrastającym kursem tej waluty”.
To swoją drogą bardzo interesujące słowa. Mogą sugerować, że roszczenia osób z kredytami we frankach powstały z powodu rosnącego kursu szwajcarskiej waluty. Dla frankowiczów to brzmi jak obelga, gdy ktoś mówi, że walczą bo wzrosła im rata czy zadłużenie (niektórzy dodają – „a gdyby frank taniał to siedzieliby cicho”). Frankowicze argumentują, że nie sam kurs franka ich boli, ale niedozwolone zapisy banków w umowach, dotyczące m.in. spreadu walutowego (czyli samej marży banku ponad rynkowy kurs) czy oprocentowania, ewentualnie całej konstrukcji kredytu. Nie jestem w skórze frankowiczów, ale przekaz z Ministerstwa Sprawiedliwości, że ich roszczenia powstały w związku z droższym frankiem, może ich zaboleć.
Co da wyszczególnienie spraw frankowych w symbolizacji? Jak tłumaczy Łukasz Piebiak, „posiadając wskazane narzędzie analityczne możliwe będzie określenie ilości wpływających do sądów powszechnych spraw przedstawionej kategorii oraz ustalenie sprawności postępowań toczących się w tych sprawach, a co za tym idzie przeprowadzenie analizy możliwości usprawnienia powyższych postępowań”.
A teraz zobacz WIDEO: W ten dzień frankowicze byli bliscy zawału. Teraz wcale nie jest lepiej. Co dalej będzie z frankiem?