- Zasadniczym celem projektowanej ustawy jest uszczelnienie systemu podatku dochodowego od osób prawnych tak, aby zapewnić powiązanie wysokości płaconego przez duże przedsiębiorstwa, w szczególności przedsiębiorstwa międzynarodowe, podatku z faktycznym miejscem uzyskiwania przez nie dochodu – czytamy w uzasadnieniu do projektu przygotowanego w Ministerstwie Finansów. - Projektowana ustawa stanowić ma kolejny krok w kierunku odbudowania dochodów podatkowych, w szczególności dochodów z podatku CIT – przekonują autorzy projektu.
Dowodzą też, że zmiany zawarte w projekcie zmierzają do pełniejszej realizacji, wywodzonych z art. 84 Konstytucji RP, zasad sprawiedliwości podatkowej i powszechności opodatkowania w zakresie związanym z prowadzeniem działalności gospodarczej. - Wymienione zasady konstytucyjne doznają uszczerbku we wszystkich sytuacjach, kiedy dochód wynikający ze zdarzeń o ekonomicznie tożsamym skutku zostaje opodatkowany na różnym poziomie lub różnych zasadach, a nie jest to uzasadnione czynnikami obiektywnymi – piszą w uzasadnieniu autorzy projektu.
Ministerstwo Finansów uważa, że w wielu przypadkach podatnicy nie wykazują dochodów do opodatkowania lub wykazują dochody w kwocie nieadekwatnej do skali i rodzaju prowadzonej działalności. – Oznaczać to może wykorzystywanie przez podatnika działań optymalizacyjnych. Z punktu widzenia budżetu państwa sytuacja taka jest nieakceptowalna i wiąże się z podjęciem działań mających na celu zminimalizowanie takich możliwości – tłumaczą autorzy projektu nowelizacji ustaw o PIT i CIT.
I proponują nowy, dodatkowy, podatek. Obejmie on centra handlowe, domy towarowe, samodzielne sklepy i butiki, placówki handlowo-usługowe, a do tego budynki biurowe. Ich właściciele będą oddawać fiskusowi co miesiąc 0,042 proc. wartości początkowej swojego obiektu jeśli była ona wyższa niż 10 mln zł.
- Oznaczać to będzie, iż generalnie obejmie on jedynie dużych podatników prowadzących działalność o znacznej skali. Podatku nie płaciliby, ci podatnicy, którzy posiadają wskazane środki trwałe, których wartość początkowa nie przekracza 10 mln zł – czytamy w uzasadnieniu do projektu.
- To zmiana reguł w trakcie gry. Próba dociążenia właścicieli galerii i biurowców nowym podatkiem, niejako wstecz, od już funkcjonujących obiektów. Ministerstwo Finansów nie zastanawia się czy przynoszą one dochody. Gdyby dotyczyło to tylko galerii czy biurowców, które powstaną po wprowadzeniu tego podatku, reguły gry byłyby jasne. Właściciel mógłby wkalkulować ten podatek w swój plan biznesowy. I wejść w inwestycję lub a niej zrezygnować i nie inwestować swoich pieniędzy. Tu takiej możliwości nie ma – komentuje na gorąco prawnik, z którym rozmawialiśmy o projekcie.
Dolegliwość nowego podatku ma łagodzić możliwość jego odliczenia od zwykłego podatku CIT. Jeśli więc galeria czy biurowiec płacą CIT, to obniżą go o kwotę nowego podatku. Ten uderzy więc we właścicieli tych obiektów, którzy podatku nie płacą, bo mają straty, albo płacą mało, bo zarabiają niewiele. Ministerstwo Finansów uważa, że straty lub niskie dochody, to efekt działań optymalizujących zobowiązania wobec fiskusa, czyli na przykład sztuczne zwiększanie kosztów. Nowy podatek ma więc być czymś na kształt podatku minimalnego, który zapłacą właściciele biurowców i galerii. Jeśli nie płacą podatku dochodowego, to zapłacą przynajmniej podatek od wartości początkowej swoich obiektów. Już dziś płacą od nich podatek od nieruchomości, ten jest jednak dochodem gmin na terenie, których stoi dany obiekt. Podatek od nieruchomości oczywiście nie zniknie.
- Nowy podatek ma być niejako karą za działania optymalizacyjne. Projekt nie bierze jednak pod uwagę przypadków, gdy straty czy niskie dochody galerii bądź biura wynikają nie z prób ominięcia podatku, lecz ze zwykłych problemów biznesowych – mówi o swoich obawach prawnik.
Spod nowego podatku wyłączone mają być budynki urzędów pocztowych, urzędów miejskich, gminnych, samorządowych, ministerstw oraz budynków sądów i parlamentu.
W projekcie roi się od innych pomysłów, które mają uniemożliwić, bądź przynajmniej utrudnić firmom unikanie podatków. Ministerstwo Finansów tłumaczy, że mają zapobiegać:
* kompensowaniu sztucznie kreowanych strat na operacjach finansowych, z dochodem z prowadzonej działalności gospodarczej,
* nadmiernemu finansowaniu podatnika długiem,
* transferowaniu dochodu podatnika do rajów podatkowych, albo krajów, które stosują łagodniejsze zasady opodatkowania niż Polska,
* przenoszeniu prawa do własności znaków towarowych między firmami, po to, by wykreować dodatkowe koszty i tym samym obniżyć swoje zobowiązania podatkowe,
* wykorzystywaniu podatkowej grupy kapitałowej do obniżania zobowiązań podatkowych poprzez kompensowanie strat części firm tworzących grupę dochodami innych firm tej grupy.
Jednym z pomysłów jest wprowadzenie limitów wysokości kosztów uzyskania, które firma może sobie odliczyć w związku z umowami o prawa niematerialne. Chodzi na przykład o umowy licencyjne, usługi doradcze, prawne i księgowe czy badania rynku. Krótko mówiąc o te sytuacje, w których trudno ustalić rynkową wartość usługi czy umowy i w związku z tym, stosunkowo łatwo można zawyżyć poziom kosztów, a tym samym obniżyć podatek.
Innym z pomysłów jest oddzielanie przychodów z zysków kapitałowych z dochodami z innych źródeł, po to, by jedne nie wpływały na obniżenie zobowiązań z drugich. Inaczej mówiąc, chodzi o to, by straty ze źródeł kapitałowych nie obniżały zysków ze zwykłej działalności firmy. Oba typy dochodów będą opodatkowane tą samą stawką podatku. Ale oddzielnie.
Nowe przepisy mają wejść w życie z początkiem przyszłego roku. Ministerstwo Finansów liczy, że już w pierwszym roku przyniosą dodatkowe 1,7 mld zł (1,3 mld budżetowi państwa, resztę samorządom). W kolejnych latach ta kwota ma rosnąć. W sumie, w ciągu 10 lat, nowe przepisy uszczelniające system podatkowym, mają dać 27,5 mld zł. Do kasy państwa ma z tego wpłynąć ponad 21 mld zł. Reszta zasili kasy samorządów.