Od października w Polsce zaczną obowiązywać nowe zasady regulujące wymagania wobec dostawców gazu i innych paliw. Dotyczą one zasad przechowywania zapasów tych surowców. Stosowną ustawę najpierw w trybie pilnym przyjął rząd, następnie, pomimo protestów opozycji, bez znaczących poprawek uchwalił parlament, a ostatecznie podpisał prezydent Andrzej Duda.
Czytaj też: Kolejny koniec świata może wkrótce rozpocząć się w Chinach.
Zdaniem Bartłomieja Derskiego, eksperta portalu WysokieNapiecie.pl, cytowanego przez Interię, nowe regulacje muszą doprowadzić do wzrostu cen gazu. Zmieniają bowiem one bowiem na tyle funkcjonowanie rynku, że dają państwowemu PGNiG monopol na jego dostawę.
Importerzy gazu, którzy jego zapasy przechowują poza Polską, np. w Niemczech lub Danii, muszą utrzymać "ciągłą zdolność przesyłową na połączeniach transgranicznych". Od 1 października w sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego mają mieć techniczną możliwość natychmiastowego przesyłu takiej ilości gazu, jaką przechowują w rezerwie. Taki wymóg czyni import nieopłacalnym - daje przewagę polskiemu przedsiębiorstwu, które trzyma zapasy w kraju.
Przepisy uderzają nie tylko w prywatną konkurencję PGNiG, nie tylko prywatnym spółkom nie będzie się opłacało już tego robić, ale nawet spółkom energetycznym, które w ostatnich latach coraz śmielej kupowały gaz za granicą, w tym państwowym Azotom, nie będzie opłacało się kupowanie gazu za granicą na własną rękę. To umacnia położenie PGNiG, ale w ocenie UOKiK oraz Urzędu Regulacji Energetyki, może sprawić, że ceny gazu dla odbiorców wzrosną o kilka procent.
- stwierdza Derski.