Wicepremier swoją sugestię dotyczącą wzrostu PKB szybszego niż 3,6 procent uzasadniał obserwacją trendów w gospodarce. Powiedział, że jest spokojny, że „druga połowa 2017 i rok 2018 będą należały do inwestycji”.
Mateusz Morawiecki ostatnio unika konkretnych prognoz dotyczących polskiej gospodarki. Możliwe, że to efekt serii przykrych pomyłek w prognozach w roku 2016. Wtedy wicepremier praktycznie przez cały rok utrzymywał, że PKB urośnie o ponad 3 procent (początkowo była mowa nawet o ponad 3,5 procent). Niestety gospodarka nie chciała słuchać.
ZOBACZ TEŻ: Minister Morawiecki i jego prognozy. Dużo, często i niestety niecelnie
W ubiegłym roku nie mieliśmy nawet jednego kwartału ze wzrostem przekraczającym 3 procent, a ostatecznie w całym roku PKB urosło o mieliśmy wzrost gospodarczy na poziomie 2,7 procent. Był to wynik najsłabszy od 2013 roku i poważne spowolnienie w stosunku do 2015, kiedy to gospodarka rosła o 3,8 procent.
Początek tego roku wyglądał jednak już znacznie lepiej – bo zaliczyliśmy kwartał ze wzrostem o 4 procent. Zdaniem praktycznie wszystkich ekonomistów kolejne będą już słabsze, ale oficjalna prognoza ministerstwa finansów, która zakłada że w całym roku PKB urośnie o 3,6 procent jest traktowana za bardzo prawdopodobną. Ona też opiera się na założeniu, że inwestycje, które w 2016 zaliczyły wyraźny spadek w tym roku solidnie odbiją się w górę.
Teraz doczekaliśmy się pierwszego, nieśmiałego i dość „miękko” podanego sygnału, że resort finansów liczy na więcej niż 3,6 procent. Oby tym razem się sprawdziło.
Wicepremier Morawiecki powiedział też, że Polska dla wsparcie rozwoju gospodarczego najbardziej potrzebuje teraz sprawnych instytucji, stabilnego prawa i bardzo sprawnego wymiaru sprawiedliwości.
