Na początku sierpnia media poinformowały, że produkowane w Belgii i Holandii jajka mogą zawierać niebezpieczne dla zdrowia stężenie szkodliwej substancji – fipronilu. Nie wolno stosować go na zwierzętach hodowlanych, ponieważ jest toksyczny dla ludzi.
Informacja ta wywołała panikę. Oburzenie potęguje fakt, że Belgowie o skażeniu wiedzieli już w czerwcu, ale Komisję Europejską powiadomili dopiero po miesiącu.
W Holandii i Belgii zamknięto kilkaset ferm, sieć Aldi w ramach „środków ostrożności” zdjęła z półek wszystkie importowane jaja z Niemiec i Szwajcarii. Supermarkety w Niemczech, Holandii, Belgii, Szwecji czy Szwajcarii wycofały ze sprzedaży miliony opakowań. Strat jeszcze nie podliczono, ale będą liczone w dziesiątkach milionów euro.
Dobre, bo polskie
Ministerstwo Rolnictwa i Sanepid uspakajają Polaków twierdząc, że do nas zatrute jaja nie dotarły. To oczywiście cieszy, jednak nie możemy być do końca zadowoleni.
Krajowi producenci zwęszyli bowiem interes bardzo szybko i sprzedają znacznie więcej jaj za granicą, a to powoduje wzrost cen na krajowym rynku, nawet o 25 proc.
Dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz Mariusz Szymaślik przyznaje, że cena najbardziej popularnych jaj klasy M to około 25-26 groszy, wcześniej było 18-19 gr. Jego zdaniem, takie ceny mogą utrzymać się jeszcze 2-3 miesiące.
Szymaślik dodaje, że dla producentów sprzedających jaja na tiry wzrost o 6 grosze na sztuce to ponad 60 tys. zł zysku na jednej ciężarówce.