Po co kupować używany samochód, skoro można jeździć lepszym i nowszym, a przy okazji wysysającym z kieszeni mniej pieniędzy? Do takiego podejścia próbują nas przekonać twórcy platformy Happy Miles. To kolejny projekt holdingu Getin. Komunikuje go Idea Bank, ale de facto wszystkie umowy podpisuje się z Getin Rent.
Na czym polega oferta? Happy Miles umożliwia klientom indywidualnym najem długoterminowy nowego samochodu z salonu na okres 2-5 lat. Koszt? Zależy od samochodu i… wyjeżdżonych kilometrów. Rata składa się bowiem z części stałej (od 428 zł do 910 zł w zależności od auta), którą trzeba płacić choćby auto stało cały czas w garażu, i części zmiennej za każdy przejechany kilometr (od 34 do 80 gr/km). W każdym samochodzie jest zamontowane urządzenie raportujące liczbę przejechanych kilometrów.
Koszty rejestracji, opon czy serwisów bierze na siebie Getin Rent. Za to kosztem dla klienta jest ubezpieczenie. Wymagana jest tu również polisa autocasco. Ofertę ubezpieczenia bank może podsunąć, ale daje również klientowi możliwość samodzielnego wynalezienia lepszej polisy.
W ofercie jest kilkanaście samochodów różnych marek - zarówno np. „miejska” Skoda Citigo czy Fiat 500, jak i rodzinne: Opel Insignia, Skoda Octavia czy Peugeot 2008. Silnik czy wyposażenie auto są od razu zdefiniowane, w niektórych przypadkach można wybrać kolor samochodu. Po podpisaniu umowy auto odbiera się z salonu po maksymalnie dwóch tygodniach.
Idea Bank komunikując platformę Happy Miles podaje wiele argumentów za najmem długoterminowym. To m.in. oszczędności w porównaniu z kosztami kredytu na nowe auto lub napraw w przypadku auta używanego. Argumentuje ponadto, że wielu nabywców nowych aut nie bierze pod uwagę, że ich samochód traci nawet ponad połowę swojej wartości w pierwszych trzech latach. Tymczasem w Happy Miles po trzech latach jeden samochód można oddać, a wynająć kolejny z salonu. Auto po cenie „eurotaxowej” można będzie też wykupić.
Bank przedstawia mnóstwo przekonujących wyliczeń, np. że kupując na kredyt nowego Opla Astrę w cenie 79,6 tys. zł przez 3 lata zapłacimy łącznie ok. 90 tys. zł, wydamy dodatkowo blisko 5 tys. zł na rejestrację, serwisy i opony, a auto po 36 miesiącach będzie warte „ledwie” 45 tys. zł. I że wobec tego lepiej zapłacić przez 3 lata ok. 33 tys. zł (przy założeniu 10 tys. km przejeżdżanych rocznie), nawet kosztem tego, że po tych trzech latach mamy „figę” a nie auto warte 45 tys. zł.
. źródło: Idea Bank
Trzeba więc to sobie dokładnie przemyśleć i przeliczyć, bo już w wersji bez kredytu zakup auta „za gotówkę” i najem długoterminowy to w podanym przykładzie w skali 3 lat podobny koszt (jeśli za koszt uznać utratę wartości auta, pytanie też za ile po tych 3 latach udałoby się je sprzedać). Co więcej, jeśli ktoś jeździ więcej niż te przyjęte w wyliczeniach 10 tys. km rocznie, to cenę najmu będzie podnosiła „kilometrówka”. Oferta Idea Banku może skusić tych, którzy autem jeżdżą więc stosunkowo niewiele.
Inny przykład podawany przez bank - zamiast kupować auto używane np. za 29 tys. zł, dołożyć do niego przez 3 lata kilkanaście tysięcy złotych na opony, naprawy, przeglądy itp. plus ewentualnych kolejnych kilka tysięcy w kosztach kredytu, a po tych 3 latach mieć auto warte 20 tys. zł, to może warto wynająć nowe auto i płacąc niespełna 1 tys. zł miesięcznie jeździć nowszym i bezpieczniejszym samochodem?
. źródło: Idea Bank
Cóż - ofertę należy bardzo dobrze przekalkulować, m.in. pod kątem planowanego przebiegu. Z jednej strony jest możliwość jazdy nowszym, bezpieczniejszym samochodem. Jak wyjdzie to kosztowo - "na dwoje babka wróżyła”, bo trudno powiedzieć, co przez kilka lat zepsuje się w aucie używanym, ile będą kosztować naprawy, kiedy trzeba będzie kupować nowe opony itd. Z drugiej - trzeba wykupić autocasco (przy samochodach używanych pewnie niektórzy/większość by sobie to darowała). Poza tym samochód po tych kilku latach najmu trzeba zwrócić w dobrym stanie, a może wymagać np. wykorzystania polisy i utraty zniżek.
No i podstawowa sprawa – nie jeździ się swoim autem. Styl „korzystania” z rzeczy zamiast „posiadania” ich jest coraz popularniejszy, niemniej nadal barierą dla wielu może być to, że po kilku latach opłacania rat najmu zostaje się z niczym, poza ewentualnym poczuciem potencjalnej oszczędności.
***