Zestaw, który właśnie zaprezentowała duńska firma składa się z 7541 klocków (poprzedni Sokół składał się z 5197 części), a jego wymiary to 84 cm długości, 56 cm szerokości i 21 cm wysokości.
Na jego zakup będzie jednak trzeba będzie poczekać do 1 października tego roku. Tych, którzy już sięgają po portfele uświadamiamy, że tanio nie jest. Jego cena to 799,99 dol.
Na pocieszenie pozostaje informacja, że projektantom udało się ponoć odtworzyć statek z najdrobniejszymi szczegółami. W pudełku z klockami znajdą się też figurki głównych bohaterów gwiezdnej opowieści.
Czy znajdą się chętni żeby zapłacić aż takie pieniądze? Wydaje się, że tak, bo firma i sama kosmiczna saga mają rzesze fanów. Poza tym, Lego świetnie ostatnio radzi sobie na rynku, ma już ok. 70 proc. światowego rynku klocków. W 2016 r. było nawet tak dobrze, że firma ograniczyła reklamy i zahamowała sprzedaż w Ameryce, bo nie nadążała z produkcją. Jej wyniki za ubiegły rok był rekordowe – przychody osiągnęły poziom prawie 5,4 mld dol, a zysk netto 1,3 mld dol.
Autorem tego sukcesu jest przede wszystkim Joergen Vig Knudstorp, który kierował duńską firmą przez 12 lat. Duńczyk, który w 2004 roku został pierwszym szefem Lego spoza rodziny założycielskiej, odbudował jej pozycję na rynku i sprawił, że znów zaczęła przynosić zyski. Od stycznia 2017 r. firma ma nowego szefa, to Brytyjczyka Bali Padda.