Linie lotnicze od dawna robią wszystko, by upchnąć na pokładach swoich samolotów więcej pasażerów. Malejąca przestrzeń na nogi i coraz gęściej ustawione fotele to codzienność w samolotach coraz większej liczby przewoźników. Dodatkowe miejsce można wygospodarować również na inne sposoby, czego dowodem jest pomysł linii JetBlue, która postanowiła zwiększyć pojemność swoich A320 ze 150 do 162 miejsc za pomocą… nowych toalet. I tu pojawił się problem.
Toalety Space Flex dostarczane przez firmę ZodiacAerospace okazały się bowiem problematyczne. Przewoźnik wyposażył w nie swoje A321 i od tego czasu mierzy się co chwilę z koniecznymi naprawami umieszczonych na końcu samolotu toalet. Problemy z kabinami w A321 sprawiły, że JetBlue musiało wstrzymać redesign swoich A320.
- Ostatnią rzeczą, której potrzebujemy jest umieszczenie tego w naszych A320, po czym ciągłe trzymanie ich w serwisie – powiedział Bloombergowi Chief Financial Officer linii JetBlue Steve Priest.
100 milionów dolarów
Problem jest poważny, bo kabiny Space Flex zostały zaprojektowane w celu optymalizacji przestrzeni w samolotach. Dzięki temu możliwe miało być gęstsze upakowanie foteli w maszynach, co przełożyłoby się na 100 milionów dol. dodatkowego przychodu rocznie dla linii JetBlue. Rozwiązanie tego problemu jest więc, z punktu widzenia firmy, bardzo ważne.
Pomysłowość przewoźników w zakresie gęstszego upakowania pasażerów ma, póki co, jeszcze granice związane z bezpieczeństwem. Da się upchnąć może dziesiąty fotel w rzędzie w szerokokadłubowych samolotach, ale wciąż jeszcze nie przechodzi pomysł, by pasażerowie latali na stojąco. Choć znając determinację niskokosztowych przewoźników zapewne w końcu ktoś spróbuje.
