Ministerstwo Finansów krytykowało opłatę emisyjną. Ale rząd i tak przyjął projekt ustawy

To chyba wyjątkowa sytuacja - Ministerstwo Finansów, które nie chce nowego podatku. Ale w przypadku opłaty emisyjnej resort ma poważne zastrzeżenia.

Ministerstwo Finansów wystosował krytyczne uwagi do projektu nowelizacji ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych oraz niektórych innych ustaw. Zgodnie z propozycją Ministerstwa Energii, od przyszłego roku w życie miałaby wejść tak zwana opłata emisyjna. Jej wysokość to 80 zł za każde 1000 litrów wprowadzonej na polski rynek benzyny i oleju napędowego.

Zebrane w ten sposób pieniądze mają trafić w 85 proc. do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz w 15 proc. do Funduszu Niskoemisyjnego Transportu, który ma finansować m.in. projekty związane z Planem Rozwoju Elektromobilności.

Opłata paliwowa z ostrą krytyką

Resort finansów swojej opinii jest dosyć ostry. „Wprowadzenie opłaty emisyjnej to kolejne obciążenie nałożone na paliwa. Spowoduje to wzrost presji inflacyjnej, gdyż zdrożeje transport towarów, a w związku z tym jego wyższe koszty przedsiębiorcy przerzucą na ceny towarów, co odczują konsumenci. Należy liczyć się z niezadowoleniem społecznym związanym ze wzrostem cen paliw na stacjach. Cena litra paliwa uwzględniając podatek VAT wzrośnie o około 10 gr.” – czytamy w dokumencie.

Już teraz ponad połowę ceny paliwa w Polsce stanowią różnego rodzaju opłaty i podatki. Według wyliczeń ekspertów rynku paliw z Biura Maklerskiego Reflex, przy obecnej średniej cenie benzyny 95 na poziomie 4,67 zł za litr, te podatki i opłaty to łącznie 55 proc. W tym akcyza to 33 proc., opłata paliwowa 3 proc. a podatek VAT 19 proc.

Ministerstwo Finansów: możliwe niższe wpływy z podatków

Wzrost cen paliw, to nie jedyny problem, jaki widzi Ministerstwo Finansów. „W rejonach przygranicznych spadnie konkurencyjność cenowa paliw krajowych w stosunku do tych z krajów ościennych. Należy przypuszczać, że wzrośnie również ryzyko wzrostu szarej strefy w obrocie paliwami silnikowymi, gdyż wzrośnie opłacalność takiego procederu. Wzrost kosztów transportu to niższy zysk przedsiębiorstw, a co za tym idzie także potencjalnie niższe wpływy z podatku CIT i PIT” – obawia się resort.

Takich obaw jest więcej. „Projektodawca powinien przeanalizować powyższe rozwiązania również w kontekście wysokości skutków finansowych dla budżetu państwa (kosztów ponoszonych przez organy podatkowe zobowiązane do dochodzenia przychodów osoby prawnej i państwowego funduszu celowego) związanych z poborem przychodów należnych NFOŚiGW oraz Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT)” – zauważa Ministerstwo Finansów. Według niego, projekt może mieć też negatywny wpływ na sektor finansów publicznych.

Rząd przyjął ustawę, teraz trafi do Sejmu

Ministerstwo Finansów wysłało swoją opinię (w ramach standardowej procedury ustawodawczej) z datą 1 marca, ale opublikowana została na stronie Rządowego Centrum Legislacji dopiero 23 marca. Wcześniej - 20 marca - projekt nowelizacji przyjął już rząd. Być może wątpliwości w tym akurat zakresie rozwiały deklaracje największych producentów paliw w Polsce – Orlenu i Lotosu, spółek Skarbu Państwa, które zresztą mają się połączyć (Orlen przejmie Lotos). Zapowiedziały one, że nie zamierzają przerzucać opłaty na konsumentów.

To na razie tylko deklaracje. A paliwo i tak może drożeć - co zresztą już się dzieje. W dalszym ciągu jego cena zależy w części od cen ropy naftowej na światowych rynkach, a także od kursu dolara wobec złotego (bo polskie rafinerie kupują ropę do przerobu za dolary). A surowiec drożeje. W ciągu 10 ostatnich dni kurs ropy typu WTI (amerykańska) wzrósł o ponad 6 proc., a typu Brent (brytyjska) o ponad 7,5 proc.  

Jeśli projekt nowelizacji zostanie przyjęty przez parlament i podpisany przez prezydenta, to opłata emisyjna wejdzie w życie od 1 stycznia 2019 roku.

Więcej o: