Grudzień zeszłego roku. Europejska Agencja Komiczna (ESA) ogłasza rozstrzygnięcie przetargu na budowę systemów DIAS (Data and Information Access Services), czyli specjalnych platform do przechowywania i analizy danych z programu Copernicus, największego w historii świata programu obserwacji Ziemi. Każdego dnia satelity Copernicusa przesyłają na Ziemię około 20 terabajtów najróżniejszych zdjęć. To mniej więcej tyle, ile zmieści się na 80 standardowych laptopach. Systemy DIAS mają pozwolić każdemu na bezpłatne korzystanie z danych.
Sercem każdej platformy ma być chmura do przechowywania danych. Nie chodzi tylko o to, aby jedynie je zgromadzić, ale też aby je udostępniać i utrzymać cały system. Trzy kontrakty trafiają do gigantów w branży: Airbusa (za chmurę odpowiada Orange), Atos (chmurę przygotuje T-Systems, czyli spółka zależna od Deutsche Telekom) i Serco (chmurę przygotuje francuska spółka OVH). Czwarty kontrakt trafia do… nie, nie do gigantów, lecz do grupy małych i średnich firm technologicznych (głównie polskich). Liderem jest Creotech, a przygotowanie chmury to zadanie dla przedsiębiorstwa o nazwie CloudFerro.
Czytaj też: Historyczna misja NASA. Sonda Parker Solar wystartowała
CloudFerro to około 30 osób w biurowcu w centrum Warszawy. Na rynku są od 3 lat. Jeszcze do niedawna gnieździli się w czteropokojowym mieszkaniu. Jak wspominają klimat trochę przypominał mieszkanie studenckie, a najlepszym miejscem do spotkań była kuchnia przerobiona na pseudo salkę konferencyjną. - Kiedy zaczynaliśmy realizację pierwszego projektu dla Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) przyjechał do nas szef techniczny z ESA. Zobaczył naszą "siedzibę", która mieściła się wówczas w wynajętym mieszkaniu, więc kazał się wieźć do naszych serwerowni. Gdy je zobaczył: co mamy, jak jest skonfigurowany sprzęt, jak chodzą kable, nie miał żadnych wątpliwości, że zrealizujemy ten projekt - opowiada Maciej Krzyżanowski, prezes i jeden z założycieli przedsiębiorstwa.
Choć CloudFerro jest małe i młode, ma na swoim koncie ma kontrakty, o jakich mogą pomarzyć duże firmy. Trzy lata temu dla Europejskiej Agencji Kosmicznej w ramach konsorcjum z Creotechem stworzyli EO Cloud, gdzie już teraz jest zgromadzonych 7 petabajtów danych z europejskich satelit . Dla ECMWF, Europejskiego Centrum Prognoz Średnioterminowych ( to międzynarodowa organizacja zajmująca się prognozą pogody i analizami klimatu), przygotowali system gromadzenia i przetwarzania danych satelitarnych na potrzeby monitorowania zmian klimatycznych. Ich autorska technologia połączenia chmury prywatnej i chmury publicznej pokonała rozwiązania wymyślone przez 12 innych konkurentów, w tym też przez gigantów z branży.
Jak to się dzieje, że mała i młoda firemka z Polski zdobywa takie kontrakty? - To proste. Mamy fajną technologię i świetne kompetencje - odpowiada Krzyżanowski.
CloudFerro świadczy usługi chmury obliczeniowej i przechowywania danych. Nie są jedyni. Rynek chmury obliczeniowej zdominowało kilku graczy, głównie amerykańskich. Każdy z nich oferuje rozwiązania oparte na własnych technologiach. To trochę jak zestaw pudełek - łatwo coś z nich zbudować, do obsługi potrzeba mniejszej wiedzy, ale ilość możliwości jest mocno ograniczona. CloudFerro buduje chmury na bazie otwartej technologii OpenStack. Ten system wymaga specjalistycznej wiedzy, ale za to można w nim skonfigurować wiele rzeczy. - W systemie zamkniętym mamy przysłowiowe trzy gałki i gdy nimi pokręcimy, już wszystko działa. Ale nie zrobi się nic więcej, jak te trzy gałki pozwalają, a jak się coś źle pokręci, to specjalnie nic się nie zawali. W systemie otwartym tych gałek jest 300. I jak pokręcimy gałką nr 1, a gałką nr 281 w złą stronę, to będzie dużo kłopot. My wiemy jak bezpiecznie i z korzyścią korzystać z możliwości, jakie daje Openstack - opowiada obrazowo Krzyżanowski.
Jak podkreśla Krzyżanowski, potrafią tak kręcić gałkami i tak wykorzystać możliwości technologii, że elastycznie reagują na potrzeby klientów. Na przykład w chmurze dla Europejskiej Agencji Kosmicznej wymyślili rozwiązanie do szybkiego przeglądania zdjęć. Wcześniej, aby przejrzeć duże ilości danych, użytkownicy musieli najpierw ściągnąć je na lokalne serwisy. Dlatego sporo analiz wyglądał w ten sposób, że najpierw naukowcy przez dwa miesiące ściągali zdjęcia na swoje komputery, a potem przez dwa dni robili analizę. Programiści z CloudFerro powiązali usługi chmurowe z dużym repozytorium danych satelitarnych i narzędziami do łatwego przetwarzania potrzebnych informacji. W efekcie użytkownik nie musi kopiować danych do siebie. Zamiast tracić dwa miesiące na ściąganie zdjęć, od razu w dwa dni robi analizę. A same zdjęcia są dostępne dla użytkowników w ciągu 3-4 godzin od chwili przesłania ich na Ziemię.
Dzięki technologii zdobyli kontrakt w ECMWF. - Kiedy zainteresowaliśmy się przetargiem, mieliśmy tylko naszą chmurę prywatną. Ale klient chciał coś zupełnie innego - żeby urządzenia stały u niego, żeby łączyły się z chmurą publiczną, żeby miały dodatkowe funkcje. W trzy tygodnie przygotowaliśmy ofertą, a potem w trzy miesiące zrobiliśmy chmurę. Nie tylko spełnia wszystkie wymagania, ale jest na tyle elastyczna, że jeśli klient chce coś dodatkowego, to kręcimy gałkami i mu to dajemy - opowiada Krzyżanowski.
Jak podkreśla prezes firmy, do kręcenia gałkami trzeba mieć kompetencje. W ramach DIAS w ciągu trzech lat na dyski firmy ma trafić 30 petabajtów danych. Gdyby chcieć zgromadzić taką ilość informacji na laptopach, trzeba byłoby ustawić koło siebie 120 tys. urządzeń. Do tego zadbać, żeby się nie przegrzewały, skonfigurować je tak, by ze sobą współpracowały, a gdy któryś się popsuje, żeby użytkownik tego nie zauważył. Kompetencje to także takie, jak np. jakich dysków użyć, żeby zamiast 120 tys. użyć "tylko" 4 tys, jakich użyć wtyczek, a nawet jak ułożyć kable, żeby nie się nie łamały, a przez to nie zmniejszały prędkości przesyłu danych. - Wcale nie jest to taka trywialna rzecz. Nasza sieć jest 100 gigabitowa, czyli wymaga albo światłowodów albo kabli wysokiej częstości. Żadne nie lubią być gięte. Żeby odpowiednio ułożyć kable potrzeba ludzi, którzy osiągnęli wysoki poziom kultury technicznej. Wszak mówi się, że niejedno królestwo upadło, bo koniowi spadła podkowa. A w tej branży wiele problemów zaczyna się od kabelka - mówi Krzyżanowski.
Pierwsze zdjęcia satelitarne mają trafić na platformy DIAS już w czerwcu. Unia Europejska liczy, że gdy ludzie - naukowcy, firmy, miasta, osoby prywatne - będą mieć bezpłatny i otwarty dostęp do danych, sami wymyślą, jak je wykorzystać, a dzięki temu w Europie przybędzie innowacyjnych firm. Ze zdjęć satelitarnych korzysta też sam Krzyżanowski. Sprawdza, czy nikt nie wysypał mu śmieci na działce.
***
Artykuł powstał we współpracy z InnovateCEE, magazynem o innowacjach z Europy Środkowej.
Trzy lata temu poznański start-up Zylia miał tylko papierowy prototyp, a eksperci mówili, że zwariowali. Nie zniechęcili się, tylko stworzy pierwsze na świecie przenośne studio nagraniowe w pojedynczym mikrofonie. Dziś ich wynalazek zdobywa nagrody, eksperci mówią, że to rewolucja w branży muzycznej. Jak Zylia tego dokonała?