12 listopada (poniedziałek) miałby być dniem wolnym "jednorazowo" - tylko w tym roku. Chodzi o to, że 11 listopada przypada dokładnie 100-lecie niepodległości Polski. Dzień wolny 12 listopada pozwoliłby na przedłużenie świętowania.
Pomysłodawcą dnia wolnego 12 listopada jest Paweł Zalewski, radny Prawa i Sprawiedliwości z warszawskiej Pragi-Południe. - W "Gazecie Polskiej Codziennie" Zalewski tłumaczy, że chciałby, aby "wszyscy Polacy mogli osobiście odczuć to wielkie święto" 11 listopada.
Radny podobno od blisko roku próbował pomysłem zainteresować władze państwowe. W końcu we wrześniu został poinformowany, że Komitet Narodowych Obchodów Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości RP przekazał inicjatywę do Kancelarii Prezydenta RP.
Z artykułu w "GPC" dowiadujemy się, że procedowanie stosownej ustawy miałoby ruszyć w Sejmie w tygodniu od 22 października. Skoro inicjatywa trafiła do prezydenta, to możliwe, że to byłaby jego inicjatywa ustawodawcza. Tyle, że ani w Rządowym Centrum Legislacyjnym, ani w porządku posiedzenia Sejmu, które ma się odbyć 23-24 października, żadnej wzmianki o takim projekcie nie odnaleźliśmy.
Trudno sobie wyobrazić sukces inicjatywy, która "pozbawiłaby" pracodawców na jeden dzień milionów pracowników. Tym bardziej, że nie mówimy o jakichś nagłych okazjach, wydarzeniach czy uroczystościach. O tym, że w niedzielę 11 listopada będziemy obchodzić 100-lecie odzyskania niepodległości wiadomo było od dawna (żeby nie powiedzieć, że od 100 lat). Nikt nigdy nie mówił o dniu wolnym 12 listopada. Zajmowanie się ustawą na trzy tygodnie przed planowanym dniem wolnym od pracy jest zadziwiające pod wieloma względami.
***