W całym kraju rozpoczęła się akcja protestacyjna nauczycieli. Rodzice części uczniów odebrali rano powiadomienia o tym, że lekcje nie odbędą się z powodu masowych zachorowań wśród kadry pedagogicznej.
Czytaj więcej na ten temat: Nauczyciele grożą strajkiem. Matury zagrożone
W internecie pojawia się coraz więcej sygnałów o rozlewającym się proteście.
Warszawa, Międzyrzecz, Drawsko, Rokitnica, Wrocław, Łódź, Poznań... Na grupach nauczycielskich pojawiają się screeny z dzienników elektronicznych poszczególnych szkół z informacją dla rodziców o nieobecnościach wielu nauczycieli w nadchodzącym tygodniu i zmienionych w związku z tym planach lekcji. W prasie lokalnej i mediach ogólnokrajowych też coraz więcej informacji. A MEN próbuje studzić nastroje mówiąc, o wprowadzonym "dodatku 500+, który zacznie obowiązywać od 2020 roku" i podwyżkach rzędu zaledwie 5 proc.
- czytamy na jednym z profili na Facebooku.
Związek Nauczycielstwa Polskiego twierdzi, że akcja ma charakter oddolny. Władze nie podjęły bowiem jeszcze ostatecznej decyzji o formie protestu, jaki podjąć mają nauczyciele.
Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, już kilka tygodni temu ostrzegał, że nastroje wśród nauczycieli są złe.
Płace pedagogów są bardzo niskie w stosunku do zarobków, jakie dziś oferuje rynek pracy poza oświatą. [...] Nauczyciele chcą protestować, powołują się na policjantów i podobną akcję przed egzaminami i maturami. Proponują też akcję polegającą na nieprzystąpieniu do sprawdzania matur, egzaminu ósmoklasisty, egzaminu gimnazjalnego.
- zapowiadał ostrzegając, że podwyżki dla nauczycieli powinny wynieść 1000 zł.
Pojawiają się też pierwsze reakcję kuratoriów. Na Dolnym Śląsku nauczyciele są ostrzegani przed możliwością przeprowadzenia kontroli zwolnienia przez ZUS.