O pomyśle deglomeracji - czyli przeniesienia niektórych instytucji państwowych poza Warszawę - słyszymy od jakiegoś czasu. Nigdy jednak nie padły żadne konkrety.
Możliwe, że to się jednak wkrótce zmieni, bo 13 stycznia na kongresie partii Porozumienie wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin ma przedstawić szczegóły deglomeracji. Gowin "zagaił" na ten temat już w grudniu podczas konwencji PiS, gdy mówił, że "chodzi o to, żebyśmy nie sprowadzali wszystkich instytucji do Warszawy" i że "nie wszyscy Polacy się w Warszawie pomieszczą".
Wicepremier proponował, aby niektóre instytucje przenieść do dawnych miast wojewódzkich, np. do Chełma, Jeleniej Góry czy obecnej stolicy województwa świętokrzyskiego, Kielc. O Kielcach - a także Krakowie - mówiła ostatnio także posłanka Porozumienia Iwona Michałek (cytowana przez Radio Maryja).
Tymczasem w liście adresowanym do premiera Mateusza Morawieckiego o uwzględnienie Torunia w planach deglomeracji wnioskuje związana z tym miastem posłanka PiS Anna Sobecka. Pisze m.in., że argumentem jest położenie Torunia, z dobrą siecią połączeń drogowych i kolejowych, zaplecze akademickie miasta czy wykwalifikowani i doświadczeni pracownicy.
Deglomeracja jest ostatnio "nośnym" tematem. Poza Gowinem ostatnio o tej koncepcji ciepło wypowiadali się także inni politycy z różnych stron politycznego świata - np. Jacek Sasin z PiS czy Robert Biedroń, a wcześniej także prezydent Andrzej Duda. Jak mówi w "Rzeczpospolitej" Piotr Trudnowski, prezes think tanku Klub Jagielloński (którego honorowym członkiem jest Jarosław Gowin), "deglomeracji chcą wszystkie partie".
To właśnie Klub Jagielloński jest jednym z głównych orędowników deglomeracji. Niedawno np. zbierał podpisy pod petycją dotyczącą "rozproszenia" Krakowa. Była ona kierowana do Witolda Kozłowskiego, nowego marszałka województwa małopolskiego, który wcześniej deklarował poparcie dla idei przeniesienia instytucji wojewódzkich z Krakowa do innych ośrodków, w tym do Tarnowa i Nowego Sącza.