W Narodowym Banku Polskim odbyła się konferencja dotycząca polityki płacowej. Adam Glapiński, prezes NBP, nie pojawił się na niej. Bank reprezentowały Ewa Raczko - zastępca dyrektora Departamentu Kadr i Dorota Szymanek, dyrektor Departamentu Prawnego
Konferencja zaczęła się od odczytania oświadczenia "w związku z rozpowszechnianiem nieprawdziwych informacji".
Żaden z dyrektorów NBP nie otrzymuje wynagrodzenia w wysokości 65 tys. zł. Informacje, że tak wysokich zarobków w NBP nie ma przekazaliśmy 12 grudnia. Miesięczne wynagrodzenie w w kwocie 65 tys. zdarzyło się u jednego z dyrektorów. Dyrektorzy w latach 2015-2018 zarabiali na porównywalnym poziomie.
- stwierdziła Raczko.
Wyjaśniła też, że według danych GUS wzrost wynagrodzenia w sektorze bankowym wyniósł ok. 6 proc. Tymczasem pensje w NBP urosły o ok. 3 proc.
Dopytywana o zarobki pani Wojciechowskiej stwierdziła.
Miesięcznego wynagrodzenia z PIT-u z pani Wojciechowskiej nie podam, bo jest nieprzygotowane w oświadczeniu. Mogę powiedzieć, że nie zarabia rewelacyjnych 65 tys. zł miesięcznie.
- wyjaśniła.
Podczas konferencji poznaliśmy tylko uśrednione pensje na stanowiskach dyrektorskich.
Wynagrodzenie brutto na stanowisku dyrektora wyniosło w 2014 r. 38098 zł, w 2015 r. 37110zł, w 2016 r. 37381 zł, w 2017 37069 zł, w 2018 r. 36308 zł.
- wyliczała przedstawicielka NBP.
Wyjaśniła też, że sposób planowania i poziom wynagrodzeń, wielkość środków na wynagrodzenia planowana jest corocznie w ramach odpowiedniej ustawy. Ponadto zasady wynagradzania ustalił zarząd w 2010 roku.
Przedstawicielka NBP stwierdziła też, że pieniądze na wynagrodzenia nie pochodzą z budżetu, ale są wypracowane przez NBP np. z różnic kursowych. Raczko stwierdziła też, że to NBP zasila budżet państwa każdego roku.
Konferencja to reakcja na publikację "Gazety Wyborczej", która napisała, że Martyna Wojciechowska, dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji NBP, może zarabiać nawet 65 tys. zł miesięcznie (z bonusami i premiami). OKO.press twierdzi natomiast, że uposażenie Wojciechowskiej może być nawet o 11-12 tys. zł wyższe. Zainteresowanie budzą też zarobki Kamili Sukiennik, dyrektorki gabinetu prezesa NBP, które mogą być zbliżone do tych Wojciechowskiej.
Czytaj też: Prezes NBP na antenie TVP: "Są dwie osoby, które chcą rozchwiać system finansowy w Polsce"
Platforma Obywatelska przedstawiła projekt ustawy, na mocy której jawne byłyby oświadczenia majątkowe członków zarządu Narodowego Banku Polskiego oraz osoby zajmujące w NBP kierownicze stanowiska.
Wyjaśnień żąda też Jan Maria Jackowski, senator PiS. Na swojej oficjalnej stronie internetowej pyta o zarobki w NBP. Chce potwierdzenia pensji i zakresu obowiązków współpracowniczek prezesa Adama Glapińskiego.
Podobnych wyjaśnień zażądał wicepremier Jarosław Gowin.
Sprawę zarobków w NBP skomentował też prezydent Andrzej Duda. - Jeżeli prawdą są te informacje, to ja, jako prezydent zazdroszczę. Nie ukrywam, że zazdroszczę. Jakie jest uposażenie prezydenta RP, to wszyscy wiedzą - powiedział.
Poseł PiS Bartosz Kownacki, komentując kwestię wynagrodzeń w NBP przekonywał, że to nie ustalał ich obecny prezes - Te siatki płacowe były dużo wcześniej przyjęte i nikt nigdy ich nie kwestionował - powiedział. Dodał, że przy okazji zamieszania wokół Komisji Nadzoru Finansowego próbuje uderzyć się w instytucję mającą jeszcze autorytet. Według medialnych doniesień zarobki podczas kadencji Marka Belki były 2-3 razy niższe od obecnych.